piątek, 5 września 2014

Wrzesień - pozytywnie...

Wczoraj znajoma zaprosiła mnie do zabawy na FB - przez 7 kolejnych dni podajemy od 3 do 7 pozytywów, które nadeszły z otoczenia lub my uczyniliśmy innym. Pomyślałam, że to niewykonalne czasowo, ale jak przemyślałam to stwierdziłam, iż to cudowny sposób na znalezienie wlaśnie czasu na to, bo najważniejsze - na piękno i dobro.

Przy okazji chcę zapowiedziec kilka zmian na blogu: będę pisała, w miarę możliwości fizycznych, ale nie wiem jak często... Będę "odnawiać" stare posty, dodając do nich ewentualne, nowe przemyślenia! Mam nadzieję, że nowych postów będzie jednak wiecej! Przepraszam wszystkich, za opóźnienia w odpisywaniu na maile i komentarze, jednocześnie mam prośbę - jeśli kogoś "zapomniałam" bardzo proszę o przypomnienie się!!!

Wracam do "zabawy", którą traktuję raczej jako pozytywną wielce terapię;-)
Postaram się przez najbliższy tydzień dzielić się tym, co pięknego i dobrego mi się przydarzyło.

1. Ala pozwoliła sobie spąć włosy:


2. Ciastka wyszły dobre! i zdrowe!


3. Mila dostała cudowne prezenty: zapowiadam, że płytę i książkę opiszę na blogu, bo są fantastyczne!!


4. Bułki na śniadanie: mniam...


5. Mila dziś jeszcze nie płakała...

6. Chusty wyjęte - czekają na spacer:


7. Kończą remont naszej ulicy - trwa od kwietnia... adziś asfalt!! i autko będzie w końcu pod domkiem...!!

8. Według wskazań położnej i na całe szczęście uprawiam "noszenie dziecka non stop"..., dzięki temu niektórych rzeczy nie robię!!!

9. Da się napisać post z dzieckiem na ręku!!!

poniedziałek, 1 września 2014

Obcokrajowcy, Sąsiedzi i Szpiedzy w krainie Duchów. Wynik walki 1:1…

Miałam nie pisać na ten temat, bo miałam nie narzekać! Ale zrobiono nam „zdjęcie” pt. „Polacy przyjeżdżają tam jeść jeżyny” i się zdenerwowałam i napiszę! A co! I narzekac nie będę – tylko trochę pokpię, poironizuję.

Jak nic moje pojęcie normalności jest na tyle INNE, że nie umiem zrozumieć różnych zachowań tu… Ale coraz częściej rozumiem terminy „byłe DDR”, „dedereowcy”, które wcześniej były dla mnie trochę „niegrzeczne”. No niestety terminy te oddaja tę „inną normę”, której doświadczam.

Szybki pokaz, bo czas mnie do dzieci goni…

1. Obcokrajowcy: Poród trójkulturowy. Przyszło mi rodzić w międzynarodowym towarzystwie: ja i mąż – Polacy, położna – Niemka, lekarka – z jednej z byłej republik (dalekiej) … I co? jak wyszło!? O Boże!!! Zamiast koncentrować się na wiadomo czym, usiłowałam ogarnąć: „Czego ta BABA chce??” BABA – położna, dyktatorka, arogancka, niegrzeczna, wywracająca oczami do niebios kiedy za głośno stęknęłam, co rusz krzycząca na panią doktor! Najbardziej spanikowałam, jak widziałam jak ta BABA traktuje panią doktor: bardzo! nieelegancko, niegrzecznie, nieuprzejmie!!! Pani doktor została postawiona w bardzo niezręcznej sytuacji. BABA ewidentnie „grała” na tym, iż pani doktor jest OBCA! Nie Niemka!! Pani doktor zdaje się nie ma wyboru – chce tam pracować – nie może za wiele gadać. Pani doktor – miła, empatyczna, uśmiechnieta, wspierająca DUSZA!! Wiadomo, że jest i czeka, i wspiera i daje to, co kobieta w takiej chwili powinna dać drugiej kobiecie. No przeżycie niezapomniane z wielu powodów… Wiadomo, ale, że wielokulturowość wkroczy mi na salę porodową i tak mocno i „pięknie” się uzewnętrzni??? Nie przypuszczałam… [walka dobry:zły wypada 1:1]

2. Sąsiedzi: w noc porodu wychodzimy na podwórko o godz. 3 rano… Sąsiad wychodzi do pracy. I zaprezentował piękny „rozjechany wzrok, zez pt. „Nie patrzę!! Oczywiście, że nie patrzę!! Nie widzę!!” No Duchy…(więcej Tu: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search?updated-max=2014-08-04T13:43:00%2B02:00&max-results=5 ). Trzasnął bramą i poszedł. My za nim 30 m. Ale skąd nie patrzy na nas!! Ale!!! Widzi! Wszystko widzi i wie!!! Matko Boska… Co on jeszcze widzi i wie??? Po powrocie sąsiad oczywiście „Nie widzi”, że dziecko JEST a brzucha nie ma… Ani mru mru…!!! Ani „gratuluję” ani… Uprzejme „Hallo…” i poszedł… DUCH. Ech… No wiecie… Nie żebym marzyła o tym, aby każdy zaglądał do Małej i świergolił!! Ale tak to już matka ma: onosiła się, omeczyła, to miło jej na sercu, jak ktoś pogratuluje. Ufff – sąsiadka przyszła z gratulacjami!!! I maleńkim prezencikiem! Miła, młoda Niemka („nie stąd…”) [walka dobry:zły wypada 1:1]

3. Szpiedzy: coś co przelało moją gorycz. Poszliśmy 3 tyg. temu na jeżyny. Ja z wielkim brzuchem - doczłapałam… Zadowolona z siebie. Dzisiaj mąż mówi: zrobiono zdjęcie pt. „Polacy przyjeżdżają tam jeść jeżyny” – całe szczęście tam, gdzie pokazano to zdjęcie, była osoba, która „wysłała” nas na te jeżyny… Więc wyszliśmy obronna ręką [walka dobry:zły wypada 1:1]. Ale… No niech… był Duch? Był… Zrobił zdjęcie? Zrobił… Dla równowagi: poznaliśmy miłych Polaków, lubią ogródek, przetwory i dobre ciasto i byli u nas wczoraj i.. ostrzegali, że ONI/DUCHY szpiegują, bo lubią!! Im zaglądają do domu i ogródka przez lornetki z balkonów bloku z przeciwka… Ja do wczoraj niedowierzałam, dzisiaj już wierzę. I zaczynam się bać… Co jeszcze Duchy widziały i słyszały???

Ale co tam: jak chcą, tak będą mieć: Nie chcą nas? Przeszkadzamy im? Są niemili? Podejrzewają nas o…? Nie widzą nas? Ależ skąd widzą!! Zdjęcia niech robią!! Roślinki posadziłam jednoroczne, więc nie będzie żal stąd wyjechać!!!

A Duchom zostaną tylko zdjęcia….