środa, 17 kwietnia 2013

Pisanie...

Już za kilka dni wrócę do pisania...
Teraz "zbieram materiały...":-)
Miłego odpoczynku od moich "pisadeł"!!!

I znow zycie zafundowalo nam te "kilka sekund". Mam nadzieje,ze wroce do pisania pomimo... i ze to zlo wyjdzie na dobro. Czekamy.

czwartek, 11 kwietnia 2013

LYAMYPYA – głoskowanie, literowanie, sylaby, czytanie globalne.

„LYAMYPYA” – przeczytała (płynnie!) pięcioletnia dziewczynka i popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Dziewczynka inteligentna, bystra. Od półtora roku zna wszystkie literki! – mówi mama! Ale…jak widać nie potrafiła ich „złożyć”. Dlaczego? Dlatego, że nikt nie powiedział mamie, że małym dzieciom znajomość liter do niczego nie jest potrzebna! Nasze pokolenie było uczone metodą analityczną i tak uczy swoje dzieci, na dodatek jesteśmy bombardowani alfabetami różnego rodzaju (układanki, filmiki, gadające zabawki). Tzw. alfabet będzie dziecku potrzebny dopiero w szkole! A najlepiej, dopiero, kiedy będzie potrzebowało słownika (poszukać czegoś w słowniku).

Jeżeli proponujemy dziecku wczesne czytanie, naukę czytania, to musi to być skorelowane z rozwojem ogólnym dziecka. Głoskowanie i dokonanie syntezy (złożenie wyrazu) jest trudnym zadaniem, wymagającym dobrych umiejętności analizy i syntezy (wzrokowej i słuchowej) oraz wiedzy metajęzykowej i wykorzystania jej! Nie możemy wymagać tego od dwulatka, trzylatka. I dla czterolatka i pięciolatka jest to wielka trudność! Tak więc, nauka czytania w tak wczesnym wieku powinna opierać się tylko i wyłącznie na sylabach (i składaniu sylab) i czytaniu globalnym (w j.pol. tylko rzeczowniki w mianowniku i czasowniki w 3 os. l. poj.). Nie wymagajmy od małych dzieci rzeczy za trudnych (na ich wiek i na dodatek, jeśli np. dziecko jest dwujęzyczne).

Dalej: dzieci uczone liter (metoda analityczna) pokazują nam często w trakcie czytania „atrakcje” takie jak:

LITEROWANIE: czytanie nazw liter: dziecko zostało nauczone: to jest „em”, „el”, „pe” – i dziewczynka przeczytałaby wtedy EL-A-EM-PE-A. Wierzcie mi, że takie dzieci są, które tak właśnie czytają i biedne nie wiedzą, co to jest ta „elaempea”!? A ktoś wie? Operowanie nazwami liter wymaga, jak pisałam powyżej, tzw. wiedzy metajęzykowej (wiedza o języku) – a ta wiedza nie jest konieczna w tym wieku! I dzieci jej po prostu nie posiadają! Powstają więc wyrazy, których nie jest w stanie dziecko (ani też dorosły) odszyfrować…!!!

GŁOSKOWANIE: czytanie liter z elementem wokalicznym tzn. z samogłoską: czyli dziecko jest uczone czytania: „ly-a-my-py-a” z tego mu wychodzi LYAMYPYA (tak jak wyszło Kasi). I znów – są takie dzieci, dla których niemożliwym jest wyabstrahowanie z tego złożenia wyrazu LAMPA!! Dodatkowo: biedne dziecię może usłyszeć jeszcze jedną „słuszną” informację: np. przy zapisie MY (M) - dyktowaniu - że „tego Y się nie pisze!” . Dobrze! Ale co będzie, kiedy trzeba! Np. chce potem zapisać MYJE - no to jak? pisze się czy się nie pisze?? Zapisze dajmy na to: MJE. Usłyszeć może pytanie „dlaczego nie napisałeś Y?” No dlaczego? Czyli informacje są sprzeczne! A reguły niewiadome.

„REBUSY”: przekazujemy informację: „te” jak TATA, „ef” jak FALA. To częsta metoda, kiedy pokazuje się literki np. na plakatach. Jak świetnie sobie próbują radzić z takimi rebusami dzieci np. dwujęzyczne? A więc „A” jak małpka (niem. Affe)! Ale jest to prawda tylko na poziomie konkretnym (no przecież małpka…! A nasze dzieci są inteligentne i sobie radzą, ale w żaden sposób nie jest to prawda jeśli chodzi o czytanie. Tak więc nie polecam nauki: „Be” jak BECZKA – bo to też nie jest prawda, jak widać.

Maksymilian został „poinformowany: przez dobrego człowieka, że TA: To jest TA jak TATA i kilka miesięcy jak widział TA mówił TATA… co też nie jest prawdą! Chociaż jako sylaba było łatwiejsze do wyprowadzenia.

Nauka nazw liter nie jest trudna dla dziecka!! To tak jak uczy się nazw przedmiotów!! Też idzie to sprawnie. Trudność sprawia potem złożenie w całość poszczególnych liter.
Bardzo trudno jest oduczyć dziecko głoskowania. Są sposoby, owszem, ale niekiedy jest to ciężkie. A po co fundować dziecku takie trudne doświadczenia z czytaniem?
A więc co zostaje?: SYLABY! i jeszcze raz SYLABY oraz elementy czytania globalnego.

SYLABY: jako pierwsze w języku dziecka pojawiają się samogłoski, potem sylaba otwarta (Alicja teraz jest na tym etapie: KA – kaczka, KA – kawa, KA – kaszka; BU – buty; MA – Makuś; ale jest TATA MAMA LALA – bo są dwie proste, sylaby otwarte, takie same) i tak uczymy czytać: SAMOGŁOSKI a potem SYLABA OTWARTA – czyli zbudowana ze spółgłoski i samogłoski: MU, PU, KO, TU. Dzieci uczą się więc odczytywać SYLABY, nigdy „gołe” spółgłoski – bo! – nikt! Nie słyszy spółgłosek w izolacji, więc nieuzasadnione jest wprowadzanie dźwięków, które dziecko drogą słuchową odbiera inaczej – tj. zawsze z elementem wokalicznym - czyli samogłoską. Potem z sylab dziecko łatwo i szybko złoży prosty wyraz (tak jak Ala teraz składa w mowie) – jest to zadanie łatwe.

I jeszcze jedno ćwiczenie: dla dorosłych: proszę spróbować usłyszeć „t”? „b”? „d”? „k”? Coś próbujemy, ale w rezultacie gardło się nam „otwiera” i dodajemy np. Y - KY.

Oczywiście wielu z Was powie – my się tak uczyliśmy, i nasze dzieci tak uczymy – i potrafimy czytać. Tak, bo człowiek radzi sobie z różnymi, trudnymi zadaniami. Nie jestem tego pewna, bo sama nie mam dostępu do źródła tej informacji, ale podobno do lat 70 w Polsce uczyło się czytać tylko i wyłącznie SYLABAMI, dopiero potem weszło (z angielskich/amerykańskich stron) głoskowanie (właściwe temu językowi) i metoda Domana (tez dla tego języka dobra).

Pamiętajmy: rozpoznawanie głosek w wyrazach pojawia się podczas nauki czytania i pisania – nie jest zaś jej warunkiem! Do analizy głoskowej i literowej dzieci (już uczniowie) dochodzą pomału, stopniowo. Nie wydzielajmy liter ani głosek w sylabach, aby nie zaburzać procesu prawidłowej syntezy i nie prowokować trudności o charakterze dyslektycznym.

O wprowadzaniu sylab i czytaniu globalnym w przyszłości Dziś tylko jedno zdanie: jak prezentujemy dziecku sylaby: po prostu mówimy: to jest MA a to TA, MU, BE itd. pokazujemy, nazywamy, dziecko zacznie powtarzać. Szczegóły niebawem.

Poglądy powyższe zgodne są z najnowszymi badaniami językoznawców i neurolingwistów oraz poparte doświadczeniami praktyków.

No i jakieś logiczne to się wydaje – prawda? ;-)

wtorek, 9 kwietnia 2013

9. WTORKOWE GADUŁECZKI - wywiady z dziećmi dwujęzycznymi.



Dzisiejszy mój post o czytaniu został niedokończony, bo pomiędzy wieloma zajęciami nie zdążyłam, gdyż każdą wolną chwilkę (sekundę znaczy się) spędzałam na czytaniu: a to dyskusji na fb (grupa dwujezycznosc dziecieca) a tu komentarzy do moich postów i wreszcie wywiadów u Ani z jej dziećmi!!
Rezultat: skończę post na następny wtorek czytankowy, a dziś całym sercem zaproszę do Ani: http://aniukowepisadlo.blox.pl/html
Wywiad ze swoją córką opublikowała już też kiedyś Aneta: http://bilingualznaczydwujezyczny.blogspot.co.uk/2013/03/jezykowa-historia-talkusi-czesc-piata.html, wzorując się na Adamie Becku:
http://bilingualmonkeys.com/i-interview-my-daughter-on-being-bilingual/
http://bilingualmonkeys.com/i-interview-my-son-on-being-bilingual/

Polecam więc czytankowy wtorek u koleżanek.
I jak nic trzeba się wzorować!! Trzeba zrobić wywiady ze swoimi dziećmi!!
Jest to genialny sposób na nazywanie rzeczywistości i odnajdywanie jej sensu, oswajanie jej. A to takie ważne! Patrzac po wywiadach Ani - ważniejsze dla nas - rodziców - niż dla dzieci... One po prostu są dwujęzyczne a my poszukujemy wciąż odpowiedzi w temacie dwujezyczności...
Miłej lektury.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozmowy o nastolatkach - druga część.

Dzisiaj druga część rozmów o nastolatkach.

Z dyskusji na temat: co zaproponować nastolatkom, które prowadziłam na blogu i mailowo z mamami „takowych” ;-) uzbierało się trochę propozycji konkretnych ćwiczeń i zachowań. Kilka z nich to propozycje, które wyniknęły z dyskusji grupy „dwujęzyczność dziecięca” na facebooku lub zaproponowane przez inne mamy na ich blogach. Oto najważniejsze:

1. Dbać o pozytywne nastawienie swoje i dziecka-nastolatka do kultury, historii, języka; http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/03/zarazic-jezykiem-polskim.html

2. Dbać o relację podmiotową – poprzez pryzmat osoby i jej emocji podejmować decyzje np. w jakim języku należy teraz rozmawiać, szanować jego wypowiedzi! w każdym języku; Pamiętajmy – najważniejszy jest kontakt z dzieckiem!! Pisałam kiedyś o tym, poruszając temat negacji języka polskiego i temat sposobu poprawiania : http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/02/kiedy-dziecko-nie-chce-mowic-do-nas-po.html

3. Dbać ile możemy o rozwój językowy dziecka! Niestety pomysły dla nastolatków nie są tak łatwe do wykonania i realizacji jak dla małych dzieci, ale próbujmy! I tu propozycje (rozmowa, czytanie, pisanie):

• Czytanie: jeśli to tylko możliwe organizujmy ciekawe materiały do czytania: gazety, książki dla młodzieży, można wydrukować z internetu jakiś artykuł; o tym, dlaczego uczyć czytać tu: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013_01_01_archive.html

• pisanie listów, maili, smsów – bardzo osobistych, o ważnych sprawach (przybliża i daje wzór - JAK PISAĆ!); tu post o tym: Listy do naszych dzieci

• pisanie notatek „naściennych” o domowych sprawach; list zakupów; (u nastolatków niekoniecznie sprawdzą się kartki ze słówkami – chyba, że będzie to ich inicjatywa!);

• pisanie opowiadań (może zorganizujemy jakiś konkurs!?);

• technika komiksu - na pisanie komiksu wpadłyśmy podczas rozmyślań czym wspomóc córkę Sylaby. Technika bardzo bliska młodym ludziom. Ciekawy pomysł w komentarzach dała Kasia – dla tych, co nie potrafią rysować: wygumkować stare komiksy. Więcej o pomyśle tu: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/01/komiks.html a tutaj już efekt!: komiks Sylaby i Kozy (nie ukrywam, że czekam na kolejne odcinki…zawzięcie czekam…): http://kozaikozak.blogspot.co.at/2013/02/lekcja-dwudziesta-yoga-kontra.html

• technika zawijanych papierków – piszemy śmieszne opowiadanka, zdanie po zdaniu, każda osoba po kolei: o tej zabawie przypomniała Sylaba: http://kozaikozak.blogspot.co.at/2013/02/lekcja-dwudziesta-pierwsza-co-naprawde.html; http://kozaikozak.blogspot.co.at/2013/02/lekcja-dwudziesta-druga-ciag-dalszy.html Ja pisałam o tym krótko: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/02/pozaginane-opowiadania.html

• czytanie tych samych lektur (rodzice-dzieci) – rozmowa o nich;

• rozmowa o programach telewizyjnych;

• rozmowa o aktualnych wydarzeniach politycznych, społecznych, kulturalnych;

• ćwiczenia gramatyczne – w formie ustnej; trochę trudne dla rodzica, ale wykonalne a oddala żmudne ćwiczenia przy stole, na które dziecko często reaguje marzeniami o dematerializacji zarówno stołu jak i ćwiczeń – patrz przezabawny post Sylaby: http://kozaikozak.blogspot.co.at/2013/03/lekcja-dwudziesta-szosta-ambitna-czyli.html?showComment=1365197521849#c7740778497872425905 Myślę, że o tym należy napisać osobny post: jak gramatykę ćwiczyć nie przy stole, a w trakcie rozmowy. A, że ćwiczyć trzeba, wiemy, bo musi mieć człowiek narzędzie do używania. Więc tysiące powtórzeń musimy zapewnić…

• wykorzystywanie sytuacji do publicznych wystąpień w danym języku – czytanie np. w kościele, czytanie ogłoszeń np. w stowarzyszeniach; wygłaszanie toastów ;-)

• różne gry (np. w scrabble, monopole itp. – byle był pretekst do mówienia);

• pisanie pamiętnika (trudne zadanie, ale niewiarygodnie istotne w wielu kwestiach); dla nastolatków pisanie pamiętnika jest często niezwykle ważne ze względów emocjonalnych –ale tu warunek jest taki, że potrzebna jest dość dobra znajomość języka! Można z tego wybrnąć próbując prowadzić pamiętnik rodzinny, pisałam o tym tu: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/01/rodzinny-pamietnik.html

• bardziej nowoczesne prowadzenie blogów: może blogi tematyczne – związane z zainteresowaniami młodego człowieka; doskonale same wiemy, jak to wciąga i mobilizuje do pisania! No i JEST! pierwszy blog, który się objawił to blog Zosi:Blog Zosi Zapraszamy!!! Niech będzie zachętą!

• internetowe „działalności”: uczestnictwo w portalach społecznościowych, i tu niespodzianka!: JEST nowy polski przyczółek dla nastolatek! Szczerze i z wielką radością polecam grupę My Wielojęzyczni na FB!!! Powstała ona dla wszystkich młodych ludzi, którzy mają jednego z rodziców lub oboje z Polski a mieszkają poza nią oraz posługują się innymi językami, ale język polski znają!! Grupę założyła Zosia z Tajwanu! Jest to grupa zamknięta, więc należy zgłaszać się do niej, aby przyjęła do grona! Piękna i fascynująca inicjatywa. http://www.facebook.com/groups/382517095167748/

• Kolejna (dla mnie) nowość, z ostatnich dni – prowadzenie vloga (proszę pamiętać, że język mówiony jest łatwiejszy – więc może na początek vlog byłby lepszy niż blog?): oto zachwyciła nas Zosia – córka Doroty i dzięki temu temat : patrz tu: http://www.youtube.com/watch?v=-trMgsurj5s&feature=youtu.be

• rozmowy przez skypa (małe dzieci różnie reagują na ten typ komunikacji, ale dla starszych jest to świetne i pomocne rozwiązanie);

• zainteresowanie modną muzyką (poszukiwanie odpowiedników w krajach różnych języków);

• staromodne, ale też powracające do łask, kartki do znajomych lub włączanie się w akcje (kartki dla chorych dzieci, dla zbieraczy)

• Filmy video – nagrywanie filmów video jest teraz łatwo dostępną techniką i bardzo pomocną; wykorzystuje język mówiony a on ma inną strukturę i jest o wiele łatwiejszy niż język pisany; dodatkowo łatwo zmotywować do nagrywania filmów – mogą być wykorzystywane w różny sposób – jako pamiątka osobista, jako „przesyłka” wiadomości dla znajomych i dziadków; w końcu jako ekspresja twórczości artystycznej, sposób na opisywanie świata;

• Wywiady – technikę wywiadu opisała Aneta, wzorując się na Adamie Becku: http://bilingualznaczydwujezyczny.blogspot.co.uk/2013/03/jezykowa-historia-talkusi-czesc-piata.html Wywiady ze swoimi dziećmi robiła tez Ania i obiecała o tym post – czekamy!( Już wywiady u Ani są - post powyżej patrz). Wywiad to świetny pomysł: pozwala na językowe nazwanie i opisanie własnej sytuacji, a, jak już pisałam wielokrotnie, to oswaja i pozwala na zrozumienie wielu zagadnień dwujęzyczności i dwukulturowości;

• Przedstawienia teatralne: wspaniała idea – opowiadała mi Faustyna o pani we Francji, która jej przysłała fantastyczne nagranie spektaklu: teatr zawsze był dla młodych ludzi magią: pomysł jest, teraz tylko zrealizować…jak – to już kwestia wyobraźni;

- gry - różne gry, wymagające językowego zaangażowania. Liczę, że Kasia napisze post o grach - i co można dla nastolatków. JA się nie znam, ale podobno wiele świetnych gier można znaleźć.br>
• Integrowanie grup nastolatków – wyszukanie grup (też przez internet) podzielających zainteresowania; umożliwienie im komunikacji między sobą;

• Zainteresowanie osobą nastolatka w zaprzyjaźnionych rodzinach – podczas wizyt nie zapominajmy o krótkich przynajmniej rozmowach „co słychać?”;

- oczywiście wyjazdy do Polski! do rodziny! na obozy!, wymiana gości z Polski ( w podobnym wieku, spędzanie wakacji z polskimi znajomymi)

4. Włączać nastolatka w decyzje – np. wybór strategii (miejsca, czasu, OPOL) posługiwania się językiem! Wspólne dyskusje, decyzje i wybory w tej ważnej sprawie.

5. Kiedy dziecko jest duże, w sytuacjach konfliktowych, zastanawiać się czy sytuacja wielojęzyczności mogła jakoś wpłynąć na dane zachowania i ewentualnie rozmawiać o tym z dzieckiem, tłumaczyć mu różnice kulturowe i różnice w postrzeganiu rzeczywistości w rożnych językach.

6. Budować relację ze starszym dzieckiem i nastolatkiem na zasadach tworzenia więzi , nie relacji pan i podwładny!

7. Pamiętajmy o tym, co dla nastolatków jest bardzo ważne a dorośli o tym zapominają – poszukiwanie sensu istnienia, życia ! Tak też będą traktować komunikację i język – jako narzędzie do określenia siebie i innych – nie jak najczęściej myślą rodzice: jako narzędzie do budowania sukcesu zawodowego. Uważam, że w tym aspekcie należy się im szczególna uwaga i szacunek.

To na dzisiaj tyle… Mam nadzieję, że któryś z pomysłów komuś się przyda…Z pewnością będziemy dopisywać ciąg dalszy własnym życiem i myślami! Liczę na wsparcie wzajemne ;-)

Miłego weekendu!

piątek, 5 kwietnia 2013

9. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - Rozmawiamy o nastolatkach…



W kręgach naszych mam „dwujęzyczków” pojawiają się często mamy starszych dzieci, które pytają o wiele istotnych kwestii. Pada wiele ważnych pytań, kiedy nasze dzieci podrastają…

Temat w naszym gronie rozpoczęła swoim blogiem, swoimi pytaniami, swoim dociekaniem SYLABA. Wspólnie z ludźmi, których spotyka na swojej drodze szuka drogi językowej dla siebie i swoich dzieci – w tym kilkunastoletniej córki. Temat ten porusza teraz intensywnie Aneta – bo problem innych mam delikatnie dotknął już i jej samej, chociaż córeczka ma dopiero 8 lat…. Temat więc jest problemem ciągłym, „continuum” – czekamy, co się okaże, co wymyślimy wspólnie, co wyniknie z naszej dyskusji blogowej… Na razie z rozmów z mamami i z czytania ich blogów opracowałam taki oto tekst. Zapraszam.

W temacie językowej drogi nastolatków wielojęzycznych chcę się wypowiedzieć tylko w tych zagadnieniach, które obejmują zakres moich zainteresowań i pracy naukowej (mimo, iż temat jest szeroki i interesujący). Długaśne wyszło - ale najwyżej doczytają tylko Ci, których zainteresuje...:-)

Rozpocząć bym chciała od przedstawienia fundamentu (mojego), na którym opieram poniższe stwierdzenia lub formułuję propozycje ćwiczeń lub zachowań stymulujących naukę języków w dwujęzyczności lub wielojęzyczności:

Fundamentem jest psychologia humanistyczna i wywodząca się z niej logopedia humanistyczno-egzystencjalna (Cieszyńska, Miodunka), w tym logoterapia (Frankl), a to w ramach językoznawstwa kognitywnego (zajmuje się nie tylko systemem, czy mechanizmami języka, ale człowiekiem mówiącym i bada związki z myśleniem, naturą, kulturą, środowiskiem) – fundament taki zakłada w pracy z osobami dwujęzycznymi szczególne uwzględnienie losów danej jednostki, jej emocji, przeżyć, stosunków panujących w środowisku rodzinnym. Tyle teorii „bazy” 

Wracam do nastolatków. W wieku tym problemy emocjonalne i wychowawcze z dziećmi dwujęzycznymi nasilają się – zwykle, co nie znaczy, że zawsze! My, jako rodzice dzieci dwujęzycznych, mamy doświadczenie życia z nimi, czyli jest to spojrzenie z wewnątrz. Jako naukowiec badałam problem rozmowy, dialogu - wtedy było to spojrzenie też wewnątrz, ale innej grupy – obserwowałam zachowania osób niesłyszących i słyszących w momencie, kiedy przyszło im ze sobą rozmawiać. Badania psycholingwistów potwierdzają, że nasze istnienie w świecie jest uwarunkowane językowo, a sytuacje ekstremalne np. sytuacja bycia osobą niesłyszącą, jąkającą się, nieznającą języka, dwujęzyczną, pokazują istotę właśnie ISTNIENIA JĘZYKOWEGO. Dodatkowo, sytuacja każdego człowieka jest uwarunkowana indywidualnie – pochodzenie społeczne, rodzina, konstrukcja psychologiczna, emocjonalna. Należy więc tak rozpatrywać każdą sytuację – JEDNOSTKOWO. Pewne uogólnienia są możliwe – oczywiście!!, ale nie mogą być potem straszakiem pt. rygor dostosowania. Tak postrzegam teraz metodę OPOL – bardzo skuteczna, ale jej „rygor konsekwencji” jest niekiedy zgubny w momencie zetknięcia się z młodą krwią buntownika… lub samotnością w innym języku (więcej za moment).

Na początek: co jest charakterystyczne dla nastolatków (i ważne dla nas do zrozumienia sytuacji):
- potrzeba identyfikacji z grupami poza rodziną (zwykle silna);

- często (nie zawsze!!!) negacja rodziców (w tym języka i poglądów), potrzebna do stworzenia własnej, odrębnej osobowości (słyszą wtedy pierwszy raz, że ich dziecko obwieszcza, że nie będzie mówiło po polsku..!);

- poszukiwanie sensu i celu własnego istnienia;

- poszukiwanie korzeni.

O formowaniu się struktury osobowości i tożsamości (i wpływie na te procesy języka) u młodych ludzi pisze bardzo dużo. J. Cieszyńska w swojej książce „Dwujęzyczność, dwukulturowość – przekleństwo czy bogactwo. O poszukiwaniu tożsamości Polaków w Austrii”.

Najważniejsze dla opisu okresu „młodzieńczego” jest znajdujące się w tej książce stwierdzenie, że proces formowania osobowego przebiega równocześnie z rozwojem języka (!). Poprzez język budowana jest świadomość własnej osoby – rozumiemy to, co jesteśmy w stanie nazwać, opisać, zdefiniować: inaczej boimy się tego, nie wiemy, co się z nami dzieje. W dwu lub kilku językach przekaz językowy pochodzący od rodziców, nauczycieli, grupy rówieśników jest inny. W każdym z języków i kultur nieco, lub zupełnie inaczej przekazywane są znaczenia. Tak więc dwujęzyczność i dwukulturowość musi mieć wpływ na postrzeganie samego siebie, „osadzanie się” w kulturach. Jak to przebiega u młodego człowieka – otóż odnosi się on do tych źródeł, które uważa za wiarygodne! Psychologia społeczna zaś podkreśla fakt, że w okresie młodzieńczym za źródła bardziej wiarygodne uważane są źródła pozarodzinne (!). Przygotować się musimy zatem na fakt, że nasze nastoletnie dzieci będą się fascynowały różnymi ideologiami grup, z którymi mają kontakt, będą poszukiwały takich osób i grup. Cieszyńska opisuje wiek 12 do 19 lat w kontekście stadiów rozwoju osobowości Eriksona, który ten wiek nazwał „młodzieńczym kryzysem tożsamości” a za jego cechy charakterystyczne uznał: kształtowanie się własnej tożsamości oraz rozproszenie i przemieszanie ról. Za przyczyny kryzysu tożsamości uznaje się zmiany fizjologiczne oraz zmiany w myśleniu – przejście z myślenia konkretnego do abstrakcyjnego. Powoduje to niepewność w pełnieniu ról społecznych – dlatego tak łatwo grupie lub komuś innemu zawładnąć młodym człowiekiem. „ Aby utrzymać się w grupie – pisze Erikson – młody człowiek identyfikuje się z wybranymi osobami aż po zatratę własnej tożsamości, zaś młodzi ludzie w tym wieku są bezkompromisowi w usuwaniu z grupy tych jednostek, które są w jakikolwiek sposób inne. A doskonale wiemy, że używając innego języka niż otoczenie, człowiek będzie postrzegany jako inny. Tym sposobem jest szczególnie narażony na odtrącenie. (Pomijam tu dyskusję o tym, jakie to bezzasadne… ) Dobrze jest wspólnie z dzieckiem nazwać, werbalnie opisać (!) takie problemy i pokazać mu źródło w jego dwukulturowości i dwujęzyczności i tłumaczyć je jako zaletę, którą można wykorzystać i dla której należy szukać kontaktu z ludźmi pełnymi szacunku dla tej „inności”. Całe szczęście takich ludzi też młodzi mogą spotkać na swojej drodze.

Młody człowiek szuka wartości, które nadadzą sens jego egzystencji – u starszej młodzieży jest to już perspektywa metafizyczna a dla jej zrozumienia i poszukiwania potrzebna jest wysoka znajomość języka i możliwość prowadzenia dyskusji. Dobrze się dzieje, jeśli takie dyskusje są prowadzone w domu, w języku matki. Dobrze jest więc, kiedy dbamy o rozwój językowy dziecka (naukę czytania, pisania, dyskusji w języku matki) i rodzica (naukę języka kraju przyjmującego). Musimy mieć wspólne narzędzie do komunikacji spraw ważnych. Dzięki temu, że rodzic zna dobrze język uniknąć może zaprzeczenia mu jako autorytetowi. Najczęściej takie zachowania i tak się pojawią… gdyż! zachwianie pozytywnego obrazu rodzica, jako autorytetu wszelakiego następuje nader często – ze względu na brak wspólnego obrazu świata (inne możliwości językowe), ze względu na porównywanie z rodzimymi użytkownikami języka (koledzy, drugi rodzic, mieszkańcy lokalni, urzędnicy itp.). Niekiedy (znam i takie przypadki) problem się na tyle pogłębia, że dziecko zaczyna odczuwać bardzo (!) negatywne emocje wobec matki lub ojca! Niekiedy problem negacji rodzica, jego języka i pochodzenia nie istnieje zupełnie (całe szczęście i takie przypadki znam!), zaś proces wyodrębniania przebiega łagodnie.

ALE! „Zachwianie pozytywnego obrazu rodzica jest konsekwencją dziecięcego oglądu sytuacji” (J. Cieszyńska), co pozwala nam sądzić, iż (niestety) jest to pewna, często spotykana sytuacja (patrzmy wszystkie, wszyscy, na swoje życie) ale też, że mamy wpływ na to, co będzie dziecko czuło i myślało, jak będzie dorosłe. I tu drugie ALE!: konieczna jest rozmowa o tym: wszystkim: „Sądzę, że bez werbalnego przepracowania tego problemu drugie pokolenie nie będzie mogło samodzielnie sprostać takiej sytuacji psychologicznej” – pisze dalej Cieszyńska. Podkreślam więc jeszcze raz i podkreślać będę: uczymy swojego języka, języka matki dlatego, że dążymy do jak najlepszej komunikacji z własnym dzieckiem (szczególnie na poziomie opisu uczuć, emocji, przeżyć, wartości moralnych).

I kolejny fakt – musimy pamiętać, że (dobrze kierowana!) dwujęzyczność daje jednostce zawsze poszerzenie jej intelektualnych i osobowościowych możliwości! Takie możliwości daje dwujęzyczność z umiejętnością czytania. Dlatego ja tak podkreślam na swoim blogu nauczanie czytania!!! Tylko przez czytanie możemy poznawać słowa i wyrażenia abstrakcyjne, których używamy w codziennej rozmowie bardzo rzadko.

Dalej – w języku odzwierciedla się obraz świata, postrzeganie rzeczywistości, każdy język ma swe niuanse, które są zgoła odmienne i poprzez każdy język widzimy rzeczywistość nieco (!) inaczej. A, że diabeł tkwi w szczegółach, to właśnie te różnice powodują, że nasze dzieci znajdują się w „innych światach” kulturowych, mimo, iż rozmawiamy ze sobą każdego dnia. Ich język pierwszy, jest najczęściej naszym drugim (opisuję taki klasyczny przypadek, pomijając różne inne sytuacje rodzinne i językowe).

Do kształtowania wyodrębnionej tożsamości, niezależnej lecz też ze zdrowym poczuciem przynależności wspólnotowej przyczynia się pozytywne nastawienie do korzeni. Pomaga to potem w kształtowaniu się poczucia możności kierowania własnym losem. Trudności językowe, brak umiejętności wyrażenia się w pełni i zrozumienia w rodzinie niestety może powodować utratę poczucia przynależności do wspólnoty. U młodego człowieka należy więc szczególnie dbać o pozytywne nastawianie do kraju naszego pochodzenia i jego języka. Nasz entuzjazm zawsze kiedyś się udzieli: proszę spojrzeć na post Sylaby o słuchaniu muzyki Chopina - jak pięknie zareagowała Koza na jej entuzjazm…

Może niekiedy to trudna droga ale należy próbować nią iść – uczyć języków etnicznych rodziców. Niekiedy przebiega to bez jakichkolwiek problemów, niekiedy jest to niełatwe dla rodziców zadanie. Zależy to od wielu czynników: kiedy dziecko zetknęło się z językiem później dominującym (wczesne pójście do żłobka, czy dopiero szkoła podstawowa), w jakim stopniu miało w tym momencie opanowany język matki; jakie są jego predyspozycje emocjonalne, osobowościowe, niekiedy intelektualne. Mimo wszystko najlepszym rozwiązaniem jest jednak nauka języków etnicznych rodziców (OPOL) – bo to kontakt z nimi jest najlepszym czynnikiem stymulującym rozwój emocjonalny i intelektualny dziecka.

OPOL – wcześniej zapowiedziałam, że się ustosunkuję do tej metody. Uważana jest ona, wśród specjalistów, za najlepszą. I tak jest – jeden język – jedna osoba: każdy z rodziców mówi do dziecka w swoim języku etnicznym: jest to najlepszy sposób na przyswojenie reguł tych języków lecz… rygoryzm tej metody zaprzecza niekiedy podmiotowemu podejściu do człowieka jako indywiduum. Tu powołam się na wypowiedzi rodziców, którzy mówią, że są sytuacje, kiedy nie jest wskazane rygorystyczne używanie własnego, etnicznego języka - spotkania z kolegami nastolatków, osoby trzecie czujące wykluczenie. Że wszystkie wskazówki, które mówią o ignorowaniu dziecka, kiedy zwraca się do nas w innym języku są „bezduszne” – bo niby dlaczego mamy udawać , że nie rozumiemy – dziecko doskonale wie, że rozumiemy!! – takie zachowanie to wyraz ignorancji osoby! Rodzice mówią o sytuacjach, kiedy to dziecko z entuzjazmem opowiada o przeżyciach w szkole lub innych bardzo osobistych sprawach – kolejna sytuacja, kiedy za względów emocjonalnych nie należy przerywać ani ingerować w wypowiedź (np. zbytnia koncentracja na prawidłowości przekazu). W tym miejscu poprosiłam Faustynę, aby opisała nam stanowisko prof. Grosjeana – po warsztatach u niego opowiadała mi o właśnie o tym, jak proponuje on metodę OPOL nieco „odwentylować” i szukać różnych sposobów na wprowadzanie języka mniejszościowego – nie koniecznie rygoryzm językowy. Stąd też, z tego co pamiętam, poszukiwanie „przyczółków” dla języka mniejszościowego u Faustyny.

Również czytanie uważam za jedną z metod wspomagających metodę OPOL.

Podsumowując - zasada OPOL + wzajemne podmiotowe traktowanie rozmówców (np. nieprzerywanie im obojętne w jakim języku mówią; tłumaczenie lub przejście na język ogólnie rozumiany w towarzystwie, aby osoby nie czuły się wykluczone lub obgadywane; zaniechanie okazywania kłamliwego niezrozumienia; zaniechanie władczego narzucania mówienia w danym języku) + wspieranie rozwoju języków (opis metod jutro, w kolejnym poście). Już wiemy też, że w tym wieku warto wprowadzać metody mL@H (Minority Language at Home) lub strategię czasu, miejsca (więcej u FAustyny i w innych źródłach).

Najważniejsze na dzisiaj:

1. Wniosek:

W spotkaniu z nastolatkiem relacja (kontakt z dzieckiem) jest najważniejsza – ale pamiętajmy! tę relację budujemy językowo, więc musimy zrobić wszystko, aby ten język był językiem relacji! Jak? Pozytywny obraz mówienia w różnych językach! Frajda z tego! Radość! Myślę, że w tym leży sukces tych wszystkich matek dzieci wielojęzycznych – mają spokojne i pozytywne podejście do mówienia w różnych językach.

Tu można poczytać o nastolatkach:
Sylaba – w temacie nastoletniej córki cały blog polecam!! i dyskusje w komentarzach!Koniecznie przeczytać!
Aneta – posty o nastolatkach istniejące i zapowiadane! oraz post o tym jak w tym momencie pięknie poradziła sobie z pierwszą negają języka polskiego u Talkusi
Ania – językowo o nastoletnich dzieciach…
Faustyna – przyczółki dla języka…; OPOL wg Grosjeana


Jutro konkretne metody, które zebrałyśmy z różnymi mamami… Zapraszam.

środa, 3 kwietnia 2013

A dzisiaj się cieszę i chwalę!!! - "MÓJ PIERWSZY DZIENNICZEK"

Dzisiaj dostałam miłą wiadomość z wydawnictwa WIR, że moja kolejna książka dla dzieci jest już gotowa i wylądowała na półkach w księgarniach!!
Jest to "MÓJ pierwszy DZIENNICZEK" - przeznaczony dla wszystkich dzieci uczących się czytać i pisać, jak też dla tych, które posiadają już te umiejętności. Przez wiele lat, prosząc rodziców, by pisali ze swoimi dziećmi dzienniczki trudziłyśmy się, aby wytłumaczyć jak to powinno wyglądać. Teraz mamy gotową propozycję - dziecko i rodzic mają dobre przygotowanie do tego, aby potem pisać pamiętniki samodzielnie.
Dzieci dwujęzyczne są szczególną grupą - często potrzebują dużego wsparcia w nauce języka lub podtrzymywaniu go. Polecam więc wszystkim serdecznie:



Na stronach wydawnictwa, czy też księgarni wydawnictwa, można zobaczyć kilka środkowych kart: TUTAJ . Oglądajcie, żeby wiedzieć, czego się spodziewać w środku!

Poniżej zdjęcie kilku stron wypełnionych już przez nasze znajome dzieci!:


Dodatkowym atutem jest konstrukcja tematyczna, która wprowadza podstawy gramatyczne języka polskiego w dialogach (wzorcowych rozmówkach).

Przy tej okazji dziękuję za wspólną pracę Adze Fabisiak-Majcher - współautorce, wspominając każdą noc spędzoną przy pracy... Dziękuję Adze Suder za piękną i szybką pracę edytorską! Nasze dzieci, mam nadzieję, wybaczą te noce i skorzystają z dzienniczków!
I mężowi - za wsparcie!! bo łatwo nie jest tworzyć jak się jest "blogującą mamą małych dzieci"...

Jak już przywiozę z Polski "Dzienniczek", to pomyślę o jakieś typowo blogowej "rozdawajce"... Co Wy na to?

wtorek, 2 kwietnia 2013

8. WTORKOWE CZYTANECZKI - album



I po Świętach...wracamy więc do czytaneczek, gadułeczek i innych postów o życiu i języku w dwujęzycznych i wielojęzycznych światach...
Dzisiaj krótko o jednej z ulubionych "czytanek" dzieci - myślę, że większość z naszych dzieci ma taki "gadżet" a jak nie, to polecam z całego serca!!

Jest to ALBUM ze ZDJĘCIAMI i PODPISAMI.







Prosty w wykonaniu - robimy zdjęcia najbliższej rodziny i ważnych osób dla dziecka, do zdjęć robimy podpisy i gotowe.
Takie albumy robimy podczas pracy metodą krakowską dla wszystkich małych dzieci, rozpoczynających terapię - albumy służą do pierwszych identyfikacji i czytania globalnego.

Dla dzieci dwujęzycznych album jest szczególnie ważny, bo rodzina najczęściej mieszka daleko i dzieci widują rzadko babcie, kuzynów, ciocie... Zauważyłam, że Maksymilian jako małe dziecko - około 1,5 roku - 2 lata - uwielbiał album. Często woził go ze sobą w samochodzie - oglądał i "czytał" sobie. Teraz czyta samodzielnie już większość imion.
A więc kolej na Alicję - musimy troszkę uaktualnić zdjęcia ;-) Podczas wizyty w Polsce pokazać palcem, kto zacz, podpisać i album Alicji będzie gotowy...

Na początku pokazujemy dziecku jednocześnie zdjęcie i podpis. Jeśli chcemy, by dziecko samo nazywało osoby - pokazujemy same osoby. Po jakimś czasie zaczynamy przegląd od podpisów, czytamy dziecku a potem pokazujemy zdjęcie. Dążymy oczywiście do tego, aby dziecko, globalnie, rozpoznawało podpisy.

Pamiętajmy, że jest to czytanie globalne, więc w języku polskim albumy można tworzyć do różnych zestawów zdjęć czy obrazków: na początek najlepiej, aby to były rzeczowniki (w mianowniku!!!) i mogą to być podstawowe czasowniki: w 3 os. l.poj. : JE PIJE ŚPI CZYTA - ale to tym innym razem. Dzisiaj album rodzinny!
W związku z tym pozdrawiamy całą rodzinkę w Polsce!! Przyjeżdżamy niedługo i będziemy robić zdjęcia z ukrycia:-))