piątek, 29 marca 2013

WIELKANOC

Życzymy wszystkim wspaniałych Świąt! i radosnego ALLELUJA w sercach!



Oczywiście, że sami zrobiliśmy pisanki...!!

8. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - Wielki Piątek

O czym będę rozmawiała kiedyś z dziećmi w Wielki Piątek. Wiele trudnych słów.
Łatwiej będzie tłumaczyć im przez sztukę?
Dzisiaj "chodził za mną" TUWIM mój ukochany i jego wiersze o Chrystusie:
A w wersji śpiewanej: J. Tuwim: "Chrystusie (Jeszcze się kiedyś rozsmucę)".
Chrystusie

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie...

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie...

I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie,

Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy - serce mi pęknie,
Chrystusie...

Julian Tuwim

środa, 27 marca 2013

Lala urodzinowa...

Dzisiaj u nas wielkie święto - pierwsze urodziny Alicji!!!

Rok temu, było 20 stopni, wiosna pełną parą, fiołki kwitły i Ala się pojawiła...

Dzisiaj ma gorączkę, katar...cały czas na rękach. Torcik się piecze, tylko dzięki chuście udało się go zrobić...
A na półeczce pojawiły się nowe śliczności dla Alicji: lala LUŚKA, kwiatki (powędrują nad łóżeczko) i piękny motyl broszka - będzie latał po ubrankach Ali.
Wszystko to kupiłam u Kasi w KIOSCu o TU. Polecam, bo śliczne! Wiele tam cudeniek i jeszcze Alicji się pewnie coś dostanie :-)

I tak zmienia się świat dzięki obecności tej małej kobiety u nas! Są kwiatki, motylki, lalki, torcik i wspomnienie pięknej fiołkowej wiosny i dobrej nocy 27 marca 2012 roku...

Bądź szczęśliwa z nami córuś!!





DODATEK
Jako, że traktuję ten blog tez jako notatnik, to zapiszę kilka szczegółów na roczek Alicji: ogólnorozwojowo wydaje się wszystko w normie; dalej karmienie piersią, ale od miesiąca zjada wszystko, co złapie i jest dobrze z zjedzeniem - minęły mocna zatwardzenia, pewnie wiąże się to z szybkim rozwojem ruchowym i pojawieniem się zębów (może jest dopiero teraz gotowa na konkretne jedzenie?); i raczkuje z szybkością...; stoi samodzielnie i "hopta"; od mebla do mebla robi samodzielnie około 3 kroków; wspina się na wszystko co ma około 25 cm. wysokości; ma dwie dolne jedynki; nie jest szczepiona wcale.
Mówi dużo: MAMA, TATA, MA (MAKUŚ), KA (KACZKA), LALA, LAA (MUZYKA, TAŃCZYĆ), BI (BUTY), BI(E) (BZZ - PSZCZÓŁKA), PI (PICIE), ALO (HALO), BA (BACH), MI (MYJE); MI (MIŚ), BU (AUTO), KO (KURA), MU (KROWA), AU (PIES), BI BI (PTASZEK), ADIA (KLAUDIA),JI (JEŻYK),
Macha ręką na PA PA i kręci mocno głową na NIE!
No i jest najważniejszy czasownik: DA ! (daj)

wtorek, 26 marca 2013

7. WTORKOWE CZYTANECZKI - napisy na WIELKANOC



Wielki Tydzień - trochę ascezy się przyda, w czytaniu też:-) Staram się wysłać myśli w inną stronę.

Tak więc, w tym tygodniu nie będę Was męczyła wieloma postami, chyba, że serce nakaże coś napisać...
We WTORKOWYCH CZYATNECZKACH prosto, mało, a temat na czasie: otóż zastanawiałam się jak opisać i przybliżyć Maksymilianowi tradycje świąteczne. Nie chciałam "realizować tematu", pokazując stronicę z książki z tekstem, obrazkami i ćwiczeniami. Pomysł przyszedł, kiedy po raz kolejny zajrzałam na blog: bebeandcompany
Tylko popatrzcie sami! Jakie tam wszystko piękne i zachęcające! Pomijam już zupełnie wspomnienia paryskich klimatów. Zamarzyło mi się, już dawno, ze odpatrzę się od BEBE i zrobię podobny piknik pod wieżą ale nie przyszedł jeszcze czas. Za to stwierdziłam, że wykorzystam pomysł podpisywania jedzonka na wielkanocnych potrawach i udało się! Zrobiłam takie chorągiewki jak BEBE - tylko niestety brzydkie nieco... Mam nadzieję, że pomysł się Wam spodoba i w przyszłym roku któraś z utalentowanych mam - co to ich tyle podziwiam!!! - pomoże, zlituje się nad estetyką takich świątecznych napisów i zrobi mi takie śliczne wydzieranki...

A w tym roku Maksiu już przeczytał raz przy robieniu i drugi raz będzie czytał przy wkładaniu przed śniadaniem. Podobało mu się niesamowicie. Biegał z chorągiewkami, i czytał, i tłumaczył tacie, po co to takie... (co się dało sylabizował, co trudniejsze, serwowałam mu globalnie).
Oto nasze chorągiewki:



Witam ciepło wszystkich nowych obserwatorów! Dobiliście mi do 30...! Dziękuję:-)

niedziela, 24 marca 2013

Kartkowa Palmowa



Obiecana galeria - KARTKOWA PALMOWA!
Kartki: Makusia, Ali, Pynia, Talkusi, Gabrysi, Gabrysia, przedszkolaków z Polskiej Szkoły w Kent - UK
Zobaczcie, jak się postaraliśmy! Dziękujemy wszystkim dzieciom za zaangażowanie!!! A w tym tygodniu wysyłamy kartki do Polski!

Zaczynamy Wielki Tydzień...

GALERIA KARTEK

piątek, 22 marca 2013

Mamy „dwujęzyczków!”



Co kilka dni natrafiam w sieci, blogosferze (zwał jak zwał… ) na kolejny blog, kolejnej fantastycznej Polki lub mamy Polki. Dowiaduję się z nich, jak wspaniałe są polskie kobiety rozsiane po świecie, jakie mają talenty!!

Z racji zainteresowań ciekawią mnie blogi „mamusiek”;-) i ich opisy o zmaganiach bycia mamą dziecka dwujęzycznego, o zmaganiach życia na emigracji, o blaskach i cieniach życia w małżeństwach mieszanych. Kwestia dwujęzyczności to nasza codzienność… czytam i szukam, co kto napisał o tym doświadczeniu, co jakie dziecko powiedziało, co czuli rodzice, jak mu pomagają, jak sobie wszyscy radzą… Z racji bycia Polką ciekawią mnie blogi wszystkich Polek, robiących fantastyczne rzeczy, swoimi własnymi rękami – zaś pisanie umożliwia podzielnie się z innymi tymi umiejętnościami!

Wszystkie zostałyśmy postawione w sytuacji, kiedy to babcia i dziadzio daleko, siostry bracia, kuzyni daleko, starzy przyjaciele daleko. Muszę przyznać, że ja mam szczęście, że tutaj, „w realu”, też odnajduję fantastycznych Polaków – i dziękuję im za to, że są tak dobrymi przyjaciółmi, na których można liczyć!!

Blogosfera natomiast, co kilka dni dodaje mi wspaniałych znajomych – zaczęłam się gubić, nie pamiętam: gdzie ja to widziałam taki fajny blog?? wczoraj? przedwczoraj? Postanowiłam więc gromadzić adresy blogów, w tym osobno „MAM DWUJĘZYCZKÓW” i będę je zapisywać tutaj. Jak któraś z nas będzie chciała skorzystać, poprzeglądać – proszę bardzo! Możemy więc „przeskakiwać” pomiędzy naszymi blogami i dowiadywać się, co słychać i jak sobie radzić w różnych kwestiach życia z dziećmi poza granicami Polski. Życie w dwujęzyczności (wielojęzyczności) i dwukulturowości niesie wiele zaskoczeń i niewiadomych, wiele nowych doświadczeń, wiele wątpliwości i pytań. A kto lepiej pomoże, słowem pokrzepi, niż osoba, która doświadcza, doświadczyła tego samego?

Zapraszam do pisania blogów! To niesamowita logoterapia! I zapis wielu ważnych chwil. I może lek, dla nas i dla innych też? Widzę, że bardzo dużo blogów mam małych „dwujęzyczków”. Jak nic, przydałyby się mamy starszych dzieci, nastolatków lub nawet dorosłych już dzieci: ich doświadczenia byłyby dla nas wszystkich bezcenne! Może znacie taką mamę, może trzeba zachęcić do pisania! Jeśli, któraś z mam blogerek nie znalazła się tu na liście – przepraszam! Zapraszam do wpisywania się tutaj w komentarzach i zapraszania na swoje blogi. Ja nie znam Was wszystkich – świat jest wielki… mam Polek całe tysiące? Miliony? :-) Jeśli macie znajomą mamę, której tu nie zapisałam – proszę przekażcie adres bloga. Jeśli jest jakiś błąd w danych, złe imię lub kraj, coś źle działa - proszę o informację, bo mogłam się pogubić.

Proszę też o informację, że istniejecie! Ja dopisywać będę „na listę”.

Aha! I jeszcze są mamy dzieci dwujęzycznych, co mieszkają w Polsce. Niektóre przypadkiem wyłowiłam. Inne - zapraszamy!!
I jeszcze tatusiowie „dwujęzyczków” też niekiedy piszą…!!! Zapraszamy!!

Lista, ze względu na swa długość znajduje się na pasku w zakładce pt.: Mamy „dwujęzyczków”.

7. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - Zagadki



Dzisiaj relacja ze szczególnie miłych i wesołych gadułeczek z Maksiem. Sprawiają one mu tyle frajdy, że wracamy do nich często a charakterystyczny błysk w oku zastanawia mnie. Pojawia się tylko podczas tej zabawy. Inne błyski, są inne. Chodzi o ZAGADKI! Zabawa, która towarzyszy większości z naszych rodzin. Chciałabym tylko tutaj zwrócić uwagę jak można ją wykorzystać.

Wiadomo jak się bawimy, reguły są powszechnie znane. Na rynku można dostać dziesiątki tytułów z zagadkami. Ale ja chciałabym zaproponować jednak wymyślanie własnych zagadek i zastosowanie reguły naprzemienności ról: raz zadajemy zagadkę my, raz dziecko. Dostosowujemy zagadki do możliwości dziecka, do jego wiedzy o świecie. I tu ważna wskazówka: zwracamy szczególną uwagę na zadawanie tzw. pytań pomocniczych: A jaki ma kolor? A to jest miłe w dotyku? A mamy taki sprzęt w kuchni? A to zwierzątko je trawę? Nawet jak dziecko już to nam powiedziało, powtórzenie takich pytań utrwala ich schematy! oraz daje dziecku wzór, jak ono też może zapytać. Podobnie przy opisie - staramy się opisywać jak najdokładniej, zaczynając od rzeczy ogólnych, i kończąc na oczywistościach. W ten sposób dajemy przykład opisu. Jest to więc prosta i świetna zabawa oraz ćwiczenie konstruowania opisu i zadawania pytań w danym języku.

I dlatego ten charakterystyczny błysk w oku: Maksymilian ma frajdę z tego, że sam wymyśla opisy, jego główka pracuje a oczy się błyszczą, buzia śmieje. Idzie mu to jeszcze mozolnie ale rozkręca się, oj rozkręca się.

Gdzie? Możemy bawić się w domu, na spacerze, w samochodzie, samolocie itp. Można przygotować zabawę z zagadkami na spotkanie dzieci, urodziny, zabawę świąteczną, nudny obiad...
Tematy: Zależne od aktualnych zainteresowań dziecka, odpowiadające jego możliwościom lub tematy wprowadzające zaplanowany przez nas temat (np. podział na warzywa i owoce). Temat można zaczerpnąć z rozkładu dnia, zajęć, pór roku, wydarzeń ważnych...
Wiek: Można bawić się w każdym wieku!!! Należy tylko dostosować tematykę (czekam na pomysły zagadek dla nastolatek - dla Sylaby...!) i u starszego dziecka włączyć dużą porcję humoru. Można też zagadki u starszych zapisywać - nauka czytania i pisania a potem losować.
Co wykorzystać? my wykorzystujemy w domu "COSIĘDA", kalendarz ścienny Maksia (na każdy dzień inna zagadka, lub na ważne dni zagadka), pacynki, zwierzątka, zabawki, obrazki (tak do pomocy); ale wieczorem w łóżku próbujemy wymyślać zagadki już bez gadżetów;
Z kim: myślę, że to sprawdzona zabawa w dwie osoby, ale też i w większej grupie można się bawić, w klasie też...

W małżeństwach mieszanych oczywiście bawimy się w językach etnicznych rodziców.
Można pisać i pisać o zagadkach... ale to na teraz tyle.

Z wczorajszej zabawy:
Makuś: MA WIELKIE OCZY I DŁUGI JĘZYK...!
Ja: SĄSIADKA!!?? (no, nie!... ugryzłam się w język: ŻABA!!
Witam w okienku nowych obserwatorów:-) BeandCompany... i jeszcze kogoś pominęłam meandmarthę?, i Asię? Witam wszystkich!

środa, 20 marca 2013

Zarazić językiem polskim....

W ostatnich dniach przeczytałam takie oto dwa wpisy blogowe - piszą: Aleksandra Pronobis-Polatyńska i Magda
Te dwa wpisy przeczytane w ostatnich dniach w „blogosferze” obudziły we mnie obserwację środowiska, w którym żyję, siebie, dzieci, znajomych…
Niestety, fakt faktem: za dużo narzucania innym własnego zdania, dorosłym, dzieciom…

W temacie dwujęzyczności: o czym już nie jeden raz pisałam, sytuacja każdego człowieka, każdej rodziny, każdego dorosłego, każdego dziecka jest inna. Niekiedy diametralne inna. Każdy z nas dokonuje wyborów, i dobrze by było, by dokonywał ich w poczuciu wolności. Wielokrotnie spotkałam się z wypowiedziami, szczególnie matek, że są krytykowane za swoje wybory, których dokonały w sprawie nauki języków swoich dzieci. Potem się tłumaczą, że nie wiedziały, że przecież nie chciały… Jedno jest pewne – wszystkie chcemy dla naszych dzieci najlepiej!!! Każda nasza decyzja jest tym podyktowana. Jeśli istnieje jakiś człowiek, który według nas „się zna” warto pytać i pytać! Ale nie roztrząsać przeszłości i tych decyzji, które już były. Każdego dnia możemy zacząć coś nowego z naszymi dziećmi, każdego dnia możemy nauczyć je czegoś nowego i nauczyć się jeszcze więcej od nich!

Specjaliści – jednego jestem pewna: my specjaliści powinniśmy mówić językiem zrozumiałym, nie krytykujmy pomysłów rodziców a wspierajmy w poznawaniu tematu dwujęzyczności i dwukulturowości. Najważniejsze – budujmy pozytywne nastawienie do kształtowania dwujęzyczności. Wspierajmy na tej drodze. Tłumaczmy, że mimo, że może nie jest łatwa, jest piękna, dobra, korzystna! Dajmy rodzicom jednak prawo wyboru i uszanujmy je. Rozumiejmy to, jak bywa trudno…

Rodzice – wspierajmy się nawzajem, jesteśmy najważniejszymi ludźmi do naśladowania dla naszych dzieci i dla dzieci znajomych, z którymi się stykamy. Tworzymy, na różnych ziemiach, małe wspólnoty polskie. Pokazujemy dzieciom, że język polski i kultura polska ma szerszy krąg; że więcej ludzi ma te same korzenie. Rodzice starszych dzieci – wspierajcie rodziców małych dzieci! Rodzice dorosłych dzieci wspierajcie rodziców nastolatków. Przykład i świadectwo zawsze były najlepsza motywacją.

I jeszcze inne wątki z przemyśleń wyżej wymienionych postów Aleksandry i Magdy:
Myślałam o tym, jakie są różnice kulturowe w kształtowaniu i ekspresji własnych zainteresowań ludzi w Polsce i Austrii. Od przyjazdu tu, kilka lat temu, jestem zachwycona tym, jak w tym regionie Austrii, w którym mieszkam można spotkać wielu ludzi, którzy z PASJĄ wykonują swój zawód. Są to pszczelarze, zielarze, tysiące ludzi prowadzących „oberże”, winiarze, rolnicy (!) – od sera, od masła, od kur, od roślinek, piekarze, pani w bibliotece, sklepikarze, artyści – szczególnie rękodzieło: garnki, robótki, lekarze (!), nauczyciele. Oj, oj. Nie da się ich wymienić wszystkich. 80% spotykanych tu ludzi żyje z pasją! – pokazują, przynoszą, opowiadają o tym, co robią godzinami!, pokazują swe serce w tym. UŚMIECHAJĄ SIĘ, bo jest im dobrze z tym, co robią! I co – wciągają tak, że wracasz i kupujesz masło, ser, miód, jajka, kapcie, kwiatki, korale, wino, zioła… Zarażają pasją!!!

Nie będę pisała jakie mam w tym, ogólne oczywiście, doświadczenie w Polsce… Ale mimo ogólników znam też ludzi którzy zarażają pasją – tak nauczyłam się wszystkiego o języku: od pasjonatów!!!!, tak nauczyłam się wszystkiego dobrego o życiu: od pasjonatów.

I tak!! Chyba to jest sedno – my wszyscy rodzice dzieci dwujęzycznych – zarażajmy pasją do naszego języka, pokazujmy pasję do książek polskich, do czytania po polsku!!! Dzieci niechętnie lub wcale nie wykonają tego, do czego je zmuszamy ale zupełnie nieświadomie, przez wiele lat nas NAŚLADUJĄ!!!

Zarażajmy więc radosną pasją języka polskiego nasze dzieci! Wierzcie mi, nikt nie oprze się tej miłosnej chorobie!!! Metody i sposoby same przyjdą lub ktoś podpowie. Byle było z serca, miło. Myślę, że wtedy dzieci, a potem nastolatkowie i młodzi ludzie, sami znajdą odpowiedź, po co uczyć się języka polskiego, a jego „inność” będzie dla nich pasją.

A to jak wygląda "zarażanie" językiem polskim: (rączka w rączkę, główka w główkę.) "Czytacze" pół roku temu: (psssst... mąż mnie zabije, że go "opublikowałam".)

wtorek, 19 marca 2013

6. WTORKOWE CZYTANECZKI - dla starszaków...


Dzisiaj dla starszaków. Co mamy im czytać!!??? Co one mają czytać!?

Niejednokrotnie rozmawiamy o tym, jak ciężko pracować ze starszymi dziećmi, prawie „nastolatkami”. Nie wiemy, co im zaproponować… Wymyślamy z rodzicami różne formy „spotkania” z językiem polskim, które byłyby atrakcyjne w tym wieku. Jedną z takich propozycji jest stuprocentowy „traf w dziesiątkę” – twórczość Grzegorza Kasdepke. Jest to, chyba najbardziej obecnie znany w Polsce, autor książek dla dzieci.

Szczególnie polecam dwa tytuły, w których zobaczymy język polski miły, piękny, interesujący! a przy okazji wiele zostaje dziecku wytłumaczone!
A więc:

1. „Co to znaczy?” – czyli 101 zabawnych historyjek, które pozwolą zrozumieć znaczenie niektórych powiedzeń (cz. 1 i cz. 2 !!). Pod linkiem poniżej można znaleźć zestaw jubileuszowy, w którym są obie książki:


http://www.wyd-literatura.com.pl/grzegorz-kasdepke/zestaw-jubileuszowy-co-to-znaczy.html

2 . „Fochy fortuny – czyli Kuba i Buba w gąszczu słów”: Najkrócej: książka pomaga młodym czytelnikom zrozumieć znaczenie rzadko używanych wyrazów. Na obrazkach pod książką można zobaczyć skany kilku stron! To ważne, by wiedzieć, co dokładnie zawiera książka:


http://www.wyd-literatura.com.pl/grzegorz-kasdepke,ewa-poklewska-koziello/fochy-fortuny-czyli-kuba-i-buba-w-gaszczu-slow.html
Polecam gorąco dzieciom dwujęzycznym właśnie te książki, gdyż przybliżają ten krąg słownictwa, z którym dzieci dwujęzyczne mają największy problem – słownictwo rzadko używane w domu, w codziennych, zwykłych rozmowach lub zwroty, których znaczenie nie jest dosłowne: np. „Grać pierwsze skrzypce”; „rozmowa się nie klei”; „ruszyć głową”, „ugryźć się w język”…
Naprawdę jest to rewelacyjna pomoc w odnajdywaniu znaczeń języka polskiego! Dodatkowo bardzo przyjemnie się czyta!

A to już klasyka Kasdepke, ale w zbiorowym wydaniu, więc może warto zakupić:
http://www.wyd-literatura.com.pl/grzegorz-kasdepke,piotr-rychel/zestaw-urodzinowy.html

Czekam na relacje z lektury.

sobota, 16 marca 2013

Kartki na WIELKANOC!!!



Moi Drodzy czas ucieka! i niedługo trzeba będzie kartki wysyłać! Weekend, więc może czas znajdziemy, żeby usiąść z dzieckiem i zrobić jakąś kartkę dla babci, dziadzia, cioć, kuzynek, koleżanek. Oni się ucieszą bardzo! I dzieci też!
Jeśli nie macie dzieci, zróbcie kartkę dla znajomych dzieci... Ucieszą się!
A! na dodatek 99 % z Was ma takie zdolności manualne, plastyczne, że szkoda by ich nie pokazać w dziecięco - dorosłej galerii!! Pozostały 1% to ja - patrz na "grafikę" dzisiejszą!
Przysyłajcie skany lub zdjęcia kartek i w niedzielę PLAMOWĄ opublikujemy galerię!
Jako, że dwujęzyczność jest tu tematem przewodnim - miło będzie jeśli na kartkach pojawią się życzenia w językach bliskich dziecku!
Więcej pisałam o tym tu: Galeria wielkanocna

piątek, 15 marca 2013

6. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - dzisiejsze spotkania.


Dzisiaj też o dorosłych.

„Człowiek niezależnie od wszelkich fizycznych i uczuciowych relacji, również dla celów czysto umysłowych pragnie, by na jego Ja odpowiedziało jakieś Ty” – Wilhelm von Humboldt


Spotkałam Josefinę – do niej pierwszej „przykleiłam” się po przyjeździe tutaj. Ja niemieckiego nic!, nikogo nie znałam, w ciąży… No wiadomo – moje samopoczucie było, delikatnie mówiąc, „zmienne”. Ją wypatrzyłam w…kościele. Że tu pusto w kościołach, to dostrzec nie było trudno! To jest osoba, że czujkami swoimi czuję, że myślimy podobnie, czujemy podobnie. Jej wygląd, ubiór, fryzura, biżuteria, ruchy spowodowały, że poprosiłam męża, żeby podszedł do niej i zapytał, czy nie znalazłaby czasu, żeby trochę rozmawiać ze mną po niemiecku. No zmusiłam go, bo oczywiście twierdził, że tak się nie robi w Austrii! Spotykałyśmy się co jakiś czas i próbowałyśmy obie bardzo! Starałyśmy się porozumieć! Teraz jak się widzimy czujemy obydwie coś niesamowitego – to jest w oczach i gestach…ale…nie ma w słowach. Mnie to boli – że nie mogę osobie, która jest wartościowa i dobra, opowiedzieć o wszystkich moich myślach, podzielić się, posłuchać, co sądzi… Moje Ja pozostaje bez odpowiedzi…


Poszłam po Maksymiliana do przedszkola, nie mogłam znaleźć go wzrokiem w grupie, znalazłam, patrzył jakoś smutno. Moja konwersacja z panią ograniczyła się do ogólników „jak dzisiaj było?” Nie potrafię nawiązać rozmowy na takim poziomie abstrakcji, by dowiedzieć się czegoś więcej o moim własnym dziecku. Moje Ja nawet nie zapyta…


Był u nas Michael – pomaga nam uzupełnić jakieś papiery podatkowe. Dwie godziny rozprawiał o energiach liczb z daty urodzenia, przesyłaniu energii kosmicznych, Jezusie jako wizjonerze. Moje Ja zostało zdeptane, razem z wieloletnią pracą nad duchowością…


Moja znajomość niemieckiego zamyka moje Ja. Nie daje możliwości poznania tym Drugim kim jestem, co wiem, w co wierzę, co bym chciała wiedzieć, co przypuszczam. Nie może oczekiwać odpowiedzi. A ja dla celów umysłowych analizuję „sytuację dialogu - komunikowanie się niesłyszących ze słyszącymi”. Znam teorię świetnie. Wiem w jakiej patowej sytuacji się znajduję.

Dlatego trochę daję się uczyć niemieckiego a resztę energii poświęcam obmyślaniu wyjścia ewakuacyjnego.

czwartek, 14 marca 2013

7. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - poradniki...



Wczoraj wywołała nas do odpowiedzi Aneta zamieszczając post o poradnikach. O swoich lekturach wczoraj napisała też Olga. Po przeczytaniu postu u Anety chciałam skomentować i zaczęłam pisać komentarz, który urósł do pokaźnych rozmiarów. Postanowiłam go więc jeszcze rozwinąć i umieścić u siebie post na ten temat

A więc poradniki są dobre, jeśli się z nich korzysta a nie tylko czyta…

Ja mam na swojej półce kilka poradników, do których wracam a kilka takich, co do śmieci miałam wyrzucić ale stwierdziłam, że zatrzymam, żeby czasem mieć przykłady do wypisywania tamtejszych głupot (inaczej się nie da nazwać).

Ja takie rzeczy jestem w stanie czytać tylko po polsku, więc mam wersje tylko tłumaczone lub ew. polskich autorów.

Jeśli chodzi o dwujęzyczność: postawiłabym na poradniki te które są zgodne ze współczesną tendencją psychologii humanistycznej, filozofii dialogu i (w pewnym wymiarze) psychologii pozytywnej, psycholingwistyki, socjolingwistyki – tendencją do podmiotowego traktowania uczestników komunikacji, procesu komunikacji, potem terapii a nawet badań naukowych. Są to poradniki, w których odnaleźć człowieka na pierwszym miejscu.

Proces wychowania w dwujęzyczności i dwukulturowości często nie jest łatwy, więc i mądre rady się przydadzą, żeby wiedzieć, jakie problemy mogą na nas czyhać ale też po to, żeby się nie bać. Bo co znane to i oswojone.

Oto kilka tych, co szanuję i wracam do nich:
Oczywiście klasyka (na której opiera się teraz cała plejada nowych gwiazd):
Thomas Gordon „Wychowanie bez porażek”
Thomas Gordon „Wychowanie bez porażek w praktyce”
Niektórzy się doktoryzują nad niby błędami, które tam dostrzegają a ja uwielbiam wracać i czytać to, i otwierać swoje oczy!!! Dzięki Gordonowi zrozumiałam wiele zachowań swoich i dzieci. I wiem, że można żyć z godnością z dziećmi, nie walcząc o wpływy w rodzinie a szanując się. Szczególnie ważne dla dzieci dwujęzycznych i ich rodziców, moim zdaniem, są sposoby na bierne i aktywne słuchanie!, nauka dzieci radzenia sobie z własnymi emocjami (w sytuacji emigracji, dwukulturowości niezmiernie istotny temat). Myślę, ze można wiele skorzystać z wiedzy o tym, jak uniknąć fatalnej barykady rozmowy i komunikacji, jak stawiać pytania (lub ich nie stawiać), jak zachowywać się, kiedy dzieci nie chcą rozmawiać., jak kierować do dzieci wypowiedzi „ja” – czyli o tym, co my czujemy i co dla nas ważne. I co jeszcze jest taki rozdział: „Pomoc w konfliktach wartości” – myślę, że to może przydać się rodzicom starszych „dwujęzyczków”!!

Na tych twardych i mądrych podstawach napisały swe słynne poradniki panie:
Adele Faber, Elaine Mazlish i dzięki nim można próbować powoli (!) ale też skutecznie wcielać w życie zasady wychowania bez porażek. I tu polecam, bo mam i wiem, że ok:
„Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały - jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”
„Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością.”
Jeszcze jest o nastolatkach i dziecku w szkole, ale to przede mną i nie mam…
Myślę, że w tych poradnikach jest najwięcej wskazówek konkretnych!!! jak pracować nad przekazem słownym – a to jest bardzo ważne dla dzieci dwujęzycznych i dla nas!! ich rodziców!
Podobne idee, mądrze pokazuje „Porozumienie Bez Przemocy” wg Marshalla B. Rosenberga.
Obecnie bardzo modny Jesper Juul jest dla mnie kontynuacją tych prądów w „wychowaniu”. Novum, które wprowadził to to, że nie ma gotowych przepisów (które serwuje Gordon) – każdy musi znaleźć własną drogę jak dogadać się z dzieckiem.
Ja zwykle do Juula jednak dokładam „przepisy” z wyżej wymienionych pozycji, jak rozmawiać z dzieckiem, bo widzę, że wychowanie w Polsce zostawiło we mnie mocny ślad i muszę pracować nad zmianą języka komunikacji!.
I Juul pięknie pisze o odpowiedzialności! I nawet o jedzeniu! Książki Juula są świetne, porządkują ogólne myślenie. (Bardzo dobrze się mi je czytało a Faustyna ma francuskie tłumaczenie i mówi, że straszne…) Ja z całego serca polecam, tłumaczone na różne języki - to one:
„Twoja kompetentna rodzina. Nowe drogi wychowania”
„Uśmiechnij się! Siadamy do stołu. Wspólne rodzinne posiłki”
„Być mężem i ojcem”
„Nie” z miłości.
„Twoje kompetentne dziecko”
„Przestrzeń dla rodziny”

Podobnie oczy na własne (rodzica), różne niepożądane zachowania (też słowne „bicie”. Słowne „kary”!!) otwiera poradnik:
„Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko” K. Paleg, P. Fanning, M. McKay, D.

Dla rodziców małych dzieci: mam wrażenie, że cały nurt „rodzicielstwa bez przemocy” opiera się na klasyku:
Jean Liedloff W GŁĘBI KONTINUUM – Co za książka…!!! To nie jest poradnik, ale dotyka najgłębiej, szczególnie tematu więzi matki i dziecka! Ja biję pokłony przed tą książką…Zrozumiałam wiele spraw między sobą a mamą! Myślę, że to baza dla wiedzy o budowaniu więzi (przynajmniej dla mnie). Można tez znaleźć tam opisy sposobów komunikacji.

Na niej bazuje cała reszta np: - francuska autorka: CLAUDE Didierjean-Jouveau: „Rodzicielstwo bez granic” i inne dotyczące szczegółowych tematów: jak karmienie, płacz, noszenie dziecka, poród, (Polecam serdecznie przyszłym mamom). Tu o komunikatach dzieci maleńkich.

Bardzo lubię też książkę, o której pisała Aneta: „Co mówią dzieci, zanim nauczą się mówić” P. C. Holinger – cudowne wprowadzenie do świata emocji i uczuć – a z tym kłopot w polskim wychowaniu duży. Piszę o tym post – właśnie na podstawie tej książki i dołączając Gordona.

Dalej z polskich autorów szczególnie polecam Iwonę Majewską Opiełkę: Wychowanie do szczęścia” – rewelacja!!! A zaraz po lekturze tej książki wszystkie mamy zachęcam do kupienia „Siły kobiecości” tej samej autorki – ech! Wzmacnia nas, kobiety, a często tego potrzebujemy baaardzo! I co ta mądra pani pisze o korzystaniu z poradników (sama z nich korzysta i ich wiele pisze) – trzeba pomału realizować zadania z poradników, z ołówkiem w ręce, z pamiętnikiem! Nie tylko czytać! Mądre. Pani ta pisze też blog !! – zachęcam – ja mam go w ulubionych i szukam często wsparcia, bo to blog profesjonalny.

Na marginesie poradników dla rodziców:
Moje ulubione lektury na rozluźnienie (a ile w nich humoru i prawd!!, człowieka, który nie jest specjalistą od wychowania ale sam ma 3 dzieci i jest wesoło mądry): TOM HODGKINSON - ja mam „Jak być wolnym” i „Jak być leniwym” . Jest jeszcze „Jak być leniwym rodzicem” - ! – ale nie ma po polsku!!! Buuu…Bali się polskiego rynku czy co? 

Jak za dużo czytamy to mało korzystamy Więc chyba trzeba nam wiele mądrości i do niej wracać, żeby się nie dać przytłoczyć wszelkiego rodzaju teoriami specjalistów od edukacji. Według mnie trzeba korzystać, ale trzeba wybierać, to co nam jest potrzebne. Bo ludzie jednak znają się na wielu rzeczach, są mądrzy i ja ich szukam. Tak jak mam kilka poradników o uprawie ogródka i uważam, że są mi pomocne (mimo sporej wiedzy „po rodzicach”). Jakoś nie wydaje mi się, że jesteśmy przygotowani „z domu” do wszystkich trudów wychowywania dzieci, (szczególnie dzieci dwujęzycznych!) więc szukam mądrzejszych…

Jeszcze jedno: każdy z nas potrzebuje czegoś innego: niekiedy diametralnie różnego! Jeden uczy się asertywnych zachowań, inny musi bardziej otworzyć się i zaufać. A więc, jeśli chcemy korzystać z poradników, to musimy odnaleźć taki, który nam w danym momencie jest potrzebny.

Jeśli chcemy korzystać z poradników o dwujęzyczności tak samo – musimy swoją sytuację rodzinną i społeczną ocenić i stwierdzić, jakiej rady potrzebujemy i nad czym musimy pracować.

Jak za dużo czytamy to mało korzystamy (?), więc tyle trzeba mieć poradników, z ilu nadążamy korzystać praktycznie!

Ja przestaję kupować na jakiś czas…aż dzieci pójdą do szkoły.

Jeszcze poradnik dla rodziców małych dzieci dwujęzycznych, po polsku - bardzo mi się podoba. Więcej tu: Poradnik Monika Rościszewska - Woźniak, "Z dzieckiem w świat. rodzice małych dzieci za granicami". Mam tylko w wersji elektronicznej, nie wiem czy istnieje na papierze.

wtorek, 12 marca 2013

5. WTORKOWE CZYTANECZKI - Co robimy?



Dzisiaj krótko o sposobie na chwile, kiedy to dziecko zaczyna "roznosić" a my mamy pustą głowę i nerwy w strzępkach. Różnie można takie sytuacje rozwiązać a to jeden ze sposobów, wykorzystywany u nas w domu - no i czytanie przy tym też się pojawia!
Otóż w takiej chwili mówię: "Idziemy do pudełka po pomysł!" Idziemy. Bierzemy pudełeczko z półki. Poniżej, na zdjęciu, to tajemnicze pudełeczko :


Następnie otwieramy pudełeczko i losujemy spośród znajdujących się tam karteczek jedną. Są to karteczki z wypisanymi czynnościami (czasownikami). Synek czyta, co tym razem udało się wyszperać i już ma plan na najbliższy czas. Często robimy to "coś" razem.
Sama czynność losowania wyzwala zwykle radość niesamowitą więc humory się poprawiają wszystkim.
No i ćwiczymy czytanie: Makuś sam odczytuje najważniejszą karteczkę - albo sylabami, albo globalnie.
Oto karteczki:



Pomyślałam, że podobnie można ćwiczyć czytanie globalne czasowników np.: wrzucamy do pudełka kilka czasowników: te, które akurat ćwiczymy np. MYJE; PIJE; JE; ŚPI; CZYTA; STOI; SIEDZI, LEŻY; IDZIE, następnie bierzemy lalkę i misia i losujemy dla nich czynność, która mają naśladować i np. mamy: LALA (MIŚ) SIEDZI, MIŚ IDZIE (to podpowiedź dla siostrzyczki Ani W.).
Poniżej lista zajęć (czasowników) z karteczek, które mamy my w pudełeczku (spisałam na jedną kartkę, bo na małych ciężko było sfotografować:




Życzę miłej zabawy!
Witam Kasię w okieneczku:-) - w Londynie byłam, jak byłam piękna i młoda. Muszę pojechać raz jeszcze, z innej perspektywy spojrzeć!

poniedziałek, 11 marca 2013

6. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - Dla Ani i Hani.



Ania to Polka, która mieszka niedaleko, Hania to jej sześciomiesięczna córeczka. Ania wyjeżdża do Polski na Święta Wielkanocne i pyta, co ma kupić dla Malutkiej - po polsku...
Co ja polecam ze swojej półeczki?
Zakładając, że przez najbliższe pół roku nie będą w Polsce, to dla tak małego dziecięcia ze swojej półeczki szczególnie polecam:
1. wiersze polskie, taki rytm w tym wieku jest szczególnie polecany - najlepiej stare Tuwima i Brzechwy. Na co bym tu zwróciła uwagę - wybierać te, które są wydaniami z oryginalnymi ilustracjami - warto!! To klasyka i w wydaniu byle jakich ilustracji to profanacja:-)

2. REWELACYJNE są te książeczki w wydawnictwa ZAKAMARKI:
http://www.zakamarki.pl/filter/wiek/index/?dir=asc&order=a&fid=1&id=98&cat=3

3. Fajne są książeczki dla najmłodszych z Wydawnictwa Dwie Siostry (dla takich maluszków mało!):
http://wydawnictwodwiesiostry.pl/kategorie_wiekowe.html

4. Dość dobre są te książeczki dla maluchów z wydawnictwa "Bajka" (polscy autorzy!, co rzadkie w tej kategorii wiekowej):
http://bajkizbajki.pl/ksiazki/grupy-wiekowe/1-3

5. I te książeczki "piosenkowe" mamy, polecamy:
http://www.muchomor.pl/piosenki-dla-dzieci

6. No i nieśmiertelna gąsienica i jej przyjaciele:
http://tatarak.com/pl/ksiazki-od-1-roku/1-bardzo-glodna-gasienica-9788392592938.html

7. Kocham czytać, Jagoda Cieszyńska. Cały zestaw niebieski:
http://we.pl/index.php?page=shop.product_details&category_id=11&flypage=flypage.tpl&product_id=81&vmcchk=1&option=com_virtuemart&Itemid=232

i dla tych, co mają niemieckojęzyczne osoby do czytania, koniecznie taki rarytas:
Ich liebe Lesen:
http://www.we.pl/logopedia/ich-liebe-lesen.html

8. Do zabawy i wprowadzania w świat języka:
http://www.wir-wydawnictwo.com/moje-pierwsze-slowa.html
http://www.wir-wydawnictwo.com/zabawy-tutusia.html

To z mojej półeczki - polecane z całego serca wszystko! bo sprawdzone! mamy jeszcze mnóstwo innych książeczek, ale to już nie ten polot i trzeba decydować czy warto wydawać pieniądze.

Cudowne są książki polskich autorów!
Ale te przekłady znów sławne są, więc o tyle fajnie, że można potem w bibliotekach, czy księgarniach znaleźć w języku kraju zamieszkania, lub w języku rodzica drugiego!

Aniu! Czekam na relację, jak Hani się będzie podobało czytanie z mamą i z tatą (specjalnie dla Was! a i polecam też Asi i Alexandrowi! i wkropce): "Ich liebe Lesen").

Aniu, a ta perełka, o którą mnie pytałaś:

niestety już nie ma dodruków w języku polskim. Podobno na allegro za 100 zł...!!! stare wersje można kupić. Ech. Są wydania niemieckie i angielskie, ale rozumiem, że dla swojej córki chciałoby się po polsku...
Ale zobaczcie, co znalazłam: czy mnie wzrok nie myli, że po polsku, ciekawe, czy faktycznie jeszcze mają:

http://www.thalia.at/shop/home/artikeldetails/kiedys/peter_reynolds/ISBN83-237-1939-X/ID17901623.html

niedziela, 10 marca 2013

Nominowana do Liebster Award!



Bardzo mi miło powiadomić, że Aneta: http://bilingualznaczydwujezyczny.blogspot.co.uk/ nominowała mój blog do nagrody Liebster Award. Dziękuję!

Nagroda ta powstała w celu promowania mniejszych blogów (poniżej 200 obserwujących).

Oto jak to działa:

• po otrzymaniu nominacji odkrywamy 11 przypadkowych acz interesujących faktów o swojej osobie,
• odpowiadamy na 11 pytań od osoby, która nas nominowała,
• nominujemy kolejne 11 blogów z poniżej 200 "followersów" (oprócz blogu, który nas nominował),
• zadajemy im 11 pytań.


Oto 11 faktów o mnie:
1. Na drugie mam Katarzyna ;-) i nie mam telewizora.
2. Raz na 5 lat mam zryw szydełkowania.
3. Lubię truskawki, morele, czereśnie, poziomki – czyli czerwiec/lipiec
4. Nigdy nie zauważam nowych firanek u mojej mamy i siostry!!
5. Nie znoszę sportu zawodowego, jak biegać to po bułki! Inaczej wolę leżeć i gapić się przed siebie.
6. Kiedy mam włosy bardzo długie ścinam je na bardzo krótkie i tak w koło…
7. Uczę się mojego zawodu cały czas - a teraz: od swoich uczniów!
8. Czasami nie wierzę, że mam dwoje dzieci.
9. Chciałabym mówić tak dobrze po niemiecku, angielsku, francusku i czesku jak jeżdżę samochodem albo tańczę – żebym była z siebie zadowolona…
10. Chciałabym „na żywca” spotkać kilka MAMUSIEK znanych mi z blogów.
11. Moja pierwsza biblia to Biblia a zaraz po niej to „Jak być wolnym” i „Jak być leniwym” T. H.

Odpowiedzi na pytania ANETY:
1. Czy oprócz pisania bloga, masz jakąś pasję?
Całe mnóstwo, mam nadzieję dożyć 90, żeby przynajmniej kilka realizować.
2. O czym marzyłaś będąc dzieckiem?
Chciałam być weterynarzem.
3. Czy lubisz latać?
Tak, ale uszy mnie straaaaasznie wtedy bolą….
4. Jakimi kolorami się otaczasz?
Różnymi.
5. Co oznacza dla Ciebie słowo "polskość"?
Ludzie.
6. Czy uważasz się za osobę dwujęzyczną?
Nie.
7. Czy w byciu matką naśladujesz swoją mamę?
Nieświadomie.
8. Co zawsze poprawia Ci humor i dlaczego?
Pogaduchy z Ulą, bo to jedna z najmądrzejszych kobiet jakie znam.
9. Jak dużo czasu dziennie zajmuje Ci zamartwianie się o swoje dzieci?
Bardziej martwię się o siebie, żebym trochę zmądrzała…
10. Z jakiego miasta/rejonu w Polsce pochodzisz i jak Twoje miejsce urodzenia Cię ukształtowało?
Z podkarpackiego…. Ukształtowało mnie do szpiku kości - ludzie odpowiedzialni, do bólu; żyją z naturą; szanują innych.
11. Czy lubisz miejsce, w którym obecnie mieszkasz i dlaczego?
Lubię bardzo. Lasy, lasy, zielono, jagody, grzyby, krowy; wyjście z domu na łąkę, za którą lasy, lasy…góry. Uśmiech Austriaków.

A to blogi, na które zaglądam, bo spodziewam się znaleźć tam coś o życiu mam i dzieci na emigracji, czyli takim jak moje! Niesamowite te mamy Polki - zdolne, wytrwałe, pełne humoru. Dlatego, chciałabym nominować je do Liebster Award – za co? za to, że mamom chce się pisać i dzielić się doświadczeniami. Dziękuję i nominuję:

my-full-house.
ferek15
ilonas25
bebeandcompany
ohhmyqueen.
mowmimama
mademoiselleblanca.
fulltimemummy
mil-owo
szczescioterapia
dedom.


Na koniec czas na moje pytania:
1. Czy trudno Ci znaleźć czas na pisanie bloga?
2. Ogólnie: wolisz pisać czy czytać?
3. Czy życie w dwujęzyczności to dla Ciebie pozytywna przygoda czy trud?
4. Czy masz duże wsparcie w rodzinie w Polsce?
5. Jak kwiaty to róże czy astry?
6. Wolisz spacery czy jazdę na rowerze?
7. Czy masz osobę bliską, przyjaciółkę tam gdzie mieszkasz? Czy wszyscy zostali w Polsce?
8. Jak technika to tv czy komputer?
9. Czy zapominasz smutne chwile, czy Cię „mękolą”?
10. Czy zapominasz wyłączyć kuchenkę albo żelazko?
11. Czy znasz wszystkie zabawki swoich dzieci?

Jak tylko znajdziecie czas (!) zapraszam do zabawy i pokazania nam blogów mam, których jeszcze nie znamy.

Pozdrawiam serdecznie.

sobota, 9 marca 2013

Budujące słowa.



Od kilku dni szukam chwilki czasu, by napisać kilka słów w podziękowaniu!
Otóż prawie tydzień temu odwiedziliśmy jeden z naszych polskich "przyczółków" tutaj - naszą, już mianowaną na "domową", fryzjerkę:-)
U fryzjera, jak u fryzjera - gadu gadu... Wiele tematów naszej polskiej emigracji, tematów o małych dzieciach itd.
Ale za jedno chcę szczególnie podziękować Karolinie: powiedziała nam kilka razy słowa pochwały, jak nasz Maksymilian pięknie mówi po polsku! Dziękuję Ci za to! Zdałam sobie sprawę, że te parę zdań umocniło mnie na tyle, że chce mi się być dobrą mamą, że chce mi się dalej odpowiadać na wszystkie pytania, że chce mi się czytać jeszcze i jeszcze, że chce mi się szukać odpowiedzi na pytania...

I tu mój apel - chwalmy mamy, chwalmy ojców, chwalmy rodziców, którzy starają się i wyjdzie im cokolwiek!! Chwalmy dzieci - opisujmy, co już potrafią i jak się starają! Chwalmy ich starania, by budować dobrą dwujęzyczność lub wielojęzyczność u ich dzieci!

Zobaczmy w każdym coś wartościowego!

Tulipan dla Karoliny i dla wszystkich tych, co posłali dziś do kogoś dobre, budujące słowo!

piątek, 8 marca 2013

5. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - starter gramatyczny...



Dzisiaj przypomniało się mi pytanie jedej ze znajomych mam Polek, o to jak stymulować rozwój języka polskiego u dziecka w małżeństwie mieszanym. Sytuacja była taka, niestety częsta, że dziecko poszło wcześnie do żłobka i język kraju przyjmującego (język taty) ewidentnie zdominował rozwój językowy chłopca. Mama stosowała metodę OPOL (mówiła konsekwentnie po polsku), ale też nie chciała ani udawać, że nie rozumie, kiedy dziecko mówiło w języku taty, ani zbyt nachalnie zwracać uwagę chłopcu, by nie zniechęcać go do języka polskiego.
Zaproponowałam jej metodę, którą stosuje się w Szkole Krakowskiej w pracy z dziećmi z głębokimi zaburzeniami językowymi (np. niesłyszące, autystyczne) - dać dziecku "pakiet początkowy" gramatyki języka polskiego (która wiemy nie jest łatwa).
Taki "pakiet początkowy" - starter - to prymarne, najważniejsze kategorie gramatyczne języka polskiego, które pojawiają się stopniowo u dziecka, uczącego się języka polskiego od swoich rodziców. Pomijamy tu system fonologiczno-fonetyczny (brzmienie) a koncentrujemy się na tym, by pokazać dziecku pierwsze opozycje gramatyczne. Dziecko, poznając te podstawowe składniki systemu języka polskiego, będzie miało narzędzie do nazywania rzeczywistości, którą postrzega (!!!) oraz będzie miało wzór, matrycę do budowania samodzielnych wypowiedzi w języku polskim. Wielokrotność powtórzeń pokaże dziecku zasadę użycia i moc sprawczą słowa wypowiedzianego!
Podczas zabawy lub codziennych czynności staramy się tak prowadzić rozmowę, aby podać dziecku schematy gramatyczne, które pozwolą mu samodzielnie potem opisać tę sytuację. Możliwe, że takie rozmowy prowadzimy z dzieckiem naturalnie!, bo taki jest proces naturalnego nauczania języka, jeśli nie - spróbujmy, a po kilku próbach wyda się nam to naturalne.
A więc wybieramy "obszar rzeczywistości" bliski dziecku: np. dom, pokój, jedzenie (jeśli lubi), spacer, zabawki, kąpiel, zakupy, zwierzęta, ubrania.

Mamy wybrany temat: np. JEDZENIE, sytuacja naturalna, w kuchni lub zabawa z misiem lub lalką:
- uczymy na początek (poprzez wskazywanie i pytania): rzeczowników w MIANOWNIKU; O! CO TO? SER? TAK TO JEST SER. O! A TU TO JEST? A! CHLEB I MASŁO! KAWA I MLEKO. WSZYSTKO MAMY NA ŚNIADANIE!
- wprowadzamy kilka czasowników (np. 3) JE PIJE GOTUJE; Np. ALA JE! MNIAM, MNIAM. MAMA GOTUJE. TATA JE.
- potem w rzeczowniku dodajemy dla kontrastu DOPEŁNIACZ i BIERNIK!!! To formy, które są najważniejsze!!:
- DOPEŁNIACZ to jest klasyczna (znana każdemu rodzicowi) zabawa w JEST/NIE MA. Pamiętajmy o zadawaniu pytania (niekoniecznie za każdym razem). Np. O JEST JAJKO! ALA JE AM AM! I NIE MA JAJKA; CHLEB! (chowamy za siebie) CZEGO NIE MA? NIE MA CHLEBA; O! JABŁKO! O! (chowamy do pudełka) NIE MA JABŁKA!; SER! (chowamy do lodówki) CZEGO NIE MA? NIE MA SERA!; KAWA! (chowamy do szafki) NIE MA KAWY!; MASŁO,(chowamy do lodówki)CZEGO NIE MA? NIE MA MASŁA; WODA (po wypiciu) NIE MA WODY!
- BIERNIK wprowadzamy przez pytanie CO? (KOGO? CO? widzę? jem?) CO JE ALA? ALA JE JAJKO! MNIAM, MNIAM. CO ALA PIJE? ALA PIJE SOK! a MAMA CO PIJE? MAMA PIJE KAWĘ. A TATA? PIWO... A JA JEM SZYNKĘ A ADAM JE ZUPĘ.

Podobnie może wyglądać zabawa z misiem lub innym stworem.

Zasada zabawy w rożnych miejscach, z różnymi rzeczami: STARTER GRAMATYCZNY: MIANOWNIK (pytamy KTO? CO?), kilka czasowników (pytamy CO ROBI?), odmiana DOPEŁNIACZ (pytamy KOGO? CZEGO? NIE MA?) i BIERNIK (pytamy KOGO? CO? WIDZĘ?)

OCZYWIŚCIE: MY!!! mówimy wszystko - dziecko musi się osłuchać! Potem, po kilku, kilkudziesięciu, powtórkach zostawiamy krótką pauzę - dziecko ma szansę na wypowiedź.

UWAGA: podane "prymarne formy" gramatyczne dotyczą oczywiście języka polskiego! W innych językach wygląda to inaczej - no bo przecież w nie każdym języku jest odmiana...

Powodzenia życzę wszystkim, którzy chcą pomóc dziecku! Spokojnie! Cierpliwie! spróbujcie stosować tę zasadę i bawcie się dobrze!

Witam serdecznie nowe osoby w okienkach: OLGĘ!!! i OLĘ!!! i KASIĘ!!!

wtorek, 5 marca 2013

4. WTORKOWE CZYTANECZKI - smoczy język.



Dzisiaj we WTORKOWYCH CZYTANECZKACH chciałabym podpowiedzieć, co z wszystkimi "zgadulami". Znamy takie dzieci, co przeczytają pierwszą sylabę i dalej! w te pędy - zgadywać! co dalej. Już nie specjalnie im śpieszno do czytania kolejnej sylabki! Bardzo dobrą metodą jest zaproponowanie im czytania tzw. "nonsensownych" zbitek sylab. Tłumaczymy im, że jest to język dzikiego plemienia, papug, słoni, smoków, żab czy innych tam gadów i czytamy!
Dzieci dwujęzyczne bardzo chętnie przystają na "smoczojęzyczność" i inne takie języki.
Maksymilian, czytając wczoraj zbitki 3 sylab w języku smoczym, stwierdził: " Ja mówię po polsku i po niemiecku a smok po smoczemu!" I z wielkim entuzjazmem tłumaczył mi kolejne słowa...
Film jest starszy - Makuś czyta po 2 sylaby otwarte:





Poniżej skan z wczorajszej "czytaneczki" wieczornej:


oraz skany z tego, co Maksia czeka - mieszanek sylab otwartych i zamkniętych. Ale to jeszcze, jeszcze...trochę czasu upłynie, albo wody w Wiśle:




Ćwiczenie takie pomaga też w nabywaniu płynności w czytaniu sylab znanych dziecku.

Skany pochodzą z MOICH SYLABEK cz. 2 i cz.3, Agnieszka Fabisiak-MAjcher, Elżbieta Ławczys, wyd. WIR, Kraków.

Na koniec witam nowe osoby w okienkach obserwatorów: Ilonę witam i imienniczkę mojej córeczki: Alicję!!

niedziela, 3 marca 2013

Zaczynamy rok od marca.

Kolejny miesiąc roku się zaczął a my dopiero teraz startujemy z kalendarzem: zrobiliśmy taki prosty, będziemy go urozmaicać i myślimy, ze z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień będzie bogatszy. Zaznaczyliśmy dni tygodnia, wpinamy miesiąc i każdego dnia zmieniamy karteczki z napisami: WCZORAJ, DZISIAJ, JUTRO.
Niektóre napisy są w wersji polskiej i niemieckiej. Zastanawiałam się nad wersją w jednym języku, ale chyba taki wybór nam teraz pasuje.
Druga tablica służyć ma do przypinania dokładnie nie wiadomo czego: teraz jest obwieszczenie, że "JEST ZIMA, WIOSNA IDZIE" i do tego rysunki Maksymiliana.
Niesamowitą frajdę sprawia mu przepinania karteczek - jak na razie - i wpinanie torcików z imionami (zaznaczanie urodzin bliskich znajomych) i ważnych dni (tu np. pierwszy dzień wiosny). Kalendarz wygląda tak:



Dam znak, jak to funkcjonuje i jakie fantastyczne urozmaicenia uda nam się wprowadzać !
A wszystko przez wkropkę i asiemi , które na swoich blogach pokazały piękne kalendarze i zachciało mi się podobnego dla synka... Pozdrawiam!!!

Witam serdecznie nowych obserwatorów!! Miło mi widzieć nowe kolorowe kwadraciki:-) Witam: mySIMPLEART :-), Grażkę :-), Dizzy Ivy :-), Karolinę G-G :-) i maryske.m :-) Jak kogoś pominęłam to witam szczególnie miło!!!

piątek, 1 marca 2013

4. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - pogaduchy do poduchy.



Wszyscy wiemy, że wieczorna pora, kiedy to tulimy nasze dziatwy, czytamy, uspokajamy, wyciszamy i usypiamy to jedne z najważniejszych chwil dnia, życia... To dobry czas, ażeby przeprowadzać rozmowy, spokojne, mądre, ciepłe, ważne, potrzebne. To dobry czas, żeby porozmawiać o radościach z dnia mijającego, o problemach (nie roztrząsać a poszukać ewentualnego rozwiązania). To dobry czas, żeby nastroić nasze dzieci na dobry sen, utulić je pozytywnymi myślami, marzeniami. To dobry czas, żeby stworzyć taką atmosferę, żeby przyszedł dobry sen.
W rodzinach dzieci dwujęzycznych to dobry czas na spotkanie z językiem, z językiem mamy i taty. To własnie w języku, w słowach, w zdaniach kryją się te wszystkie rzeczy, o których pisałam powyżej: możliwość dzielenia się przeżyciami, cała radość, mądrość, ciepło, marzenia...
Pamiętajmy więc wieczorem - nie tylko o czytaniu, ale tez o "pogaduchach do poduchy"! To ważne dla nas, ważne dla rozwoju emocjonalnego naszych dzieci i naszego też! Słuchajmy co one nam chcą pokazać! Słuchajmy, co chcą powiedzieć. Uczmy rozmowy! Pokazujmy im, że od tego właśnie jesteśmy - od słuchania! Od wsłuchiwania się!
Słuchamy a usłyszymy wiele - niezależnie od wieku dziecka!

Dla ilustracji nasza - moja i Maksymiliana, wczorajsza wieczorna pogaducha:
Rozmawialiśmy, jak to "ciężko" z małą siostrą: wszystko burzy, wszystkim chce się bawić; wszędzie włazi! Tak "ciężko", ze chce się (i niekiedy się tak dzieje) ją pobić!! Ja mówiłam, ze mi się wtedy chce strasznie krzyczeć! Bo się boję o Alę, że krew..itd.; że rozumiem, że go złości Mała... Szukaliśmy rozwiązania: myśleliśmy co ma zrobić Maksiu: wymyśliliśmy: 1. walnąć czerwony fotel; 2. narysować wściekłe kreski na tablicy, 3. zawołać mnie; Myśleliśmy co ja mam robić, żeby nie krzyczeć (bo nikt tego nie lubi!):
Makuś wymyślił!: "masz powiedzieć "nie jest nie""
Ja: ??? - pytajniki w moich oczach... Aha - odpowiadam. I co nie będziesz jej wtedy uderzał?
Makuś: Nie.
Ja: Aha. Nie jest nie. Aha.
Cisza... Myślę, z czego to, skąd to?
I pytam: Makuś, a tak mowi Anna w przedszkolu? i to Ci pomaga?
Makuś: Tak!
Ja: A ona mówi po niemiecku!
Makuś: Tak.
Ja: Co ona mówi?
Makuś: Nein ist nein.
No i dowiedziałam się. Dowiedziałam się, co pomaga Maksiowi... Jakie zachowanie dorosłego.

Zobaczymy jak nam pójdzie wcielanie w życie...

Miłych wieczornych pogaduszek!!!